Jaktorowianie nie czują się pępkiem świata, zawiesili więc organizację „Marszu na Warszawę”, w którym miały wziąć udział wszystkie zagrożone budową CPK gminy. Marsz miał zostać zorganizowany, jeśli do końca lutego nie będzie odpowiedzi na postulaty, jakie zostały przesłane do CPK oraz ministra infrastruktury.
– Ponieważ odpowiedź nie przyszła, planujemy wbić się na kolejne spotkanie z CPK – mówi Magda Darska-Serafin organizatorka protestu. – Przekażemy też panu premierowi petycję, pod którą zbieramy podpisy mieszkańców.
Merytoryczny opór
– Nie będzie marszu, ale nie możemy być bierni – dodaje Magda Darska-Serafin. – Skupiliśmy się więc na poszukiwaniu prawnych sposobów obrony i na informowaniu mieszkańców, jak będzie odbywało się wywłaszczenie, czyli wykup – mówi. – A więc wojewoda przyśle pismo, że ziemia została objęta inwestycją i muszą nas wywłaszczyć. Mamy wtedy na wyprowadzkę 120 dni i dopiero potem dowiemy się, jaki przeznaczyli dla nas wykup. A to nie będzie wartość odtworzeniowa, czyli taka, jaka pozwoliłaby nam odbudować nasz dom gdzie indziej. Wartość wykupu będzie uśrednioną z transakcji na tym terenie. A mamy inflację i wojnę tuż za granicą. Jeśli więc dom jest w kredycie, a wiele domów tu jest, to możne być tak, że ludzie zostaną bez dachu nad głową, z kredytem do spłaty – dodaje.
– Państwo powinno najpierw dać ludziom pieniądze, aby mogli się gdzie indziej pobudować i przenieść – mówi Juliusz Klimiuk przedsiębiorca ze wsi Grądy popierający protest. – I dopiero wtedy wywłaszczony dom zburzyć – mówi.
– A odszkodowanie za wywrócenie życia ludziom do góry nogami? Ustawa tego nie przewiduje – dodaje Magda Darska-Serafin.
Odnaleźć swoje miejsce
– To było nasze marzenie, żeby mieszkać z końmi. Pierwszego konia kupiliśmy na raty, mieszkając jeszcze w bloku – mówi Elżbieta Zyskowska. – Od tego momentu szukaliśmy miejsca dla siebie i dla nich. No i znaleźliśmy w Starych Budach. Nikt się nie spodziewał, że tu wszystko może się rozpaść, bo przez naszą ziemię mają biec tory….
Dwadzieścia lat pracy w sklepie spożywczym, który Elżbieta Zyskowska prowadzi razem z mężem i pracy tu, na gospodarstwie, aby stworzyć swoje miejsce na ziemi. Nie tylko dla siebie ale też dla dzieci. – Na dniach ma się urodzić nasz pierwszy wnuk. Już planowaliśmy gdzie zrobimy plac zabaw. No ale teraz… Szkoda też tego krajobrazu – dodaje. – Przecież tam za lasem są wyjątkowe wydmy Międzyborskie.
W obronie swojego domu pani Elżbieta zaczęła roznosić ulotki, rozmawiać z mieszkańcami. – Staramy się namówić gminę, żeby w gazetce lokalnej były informacje o tym co nas czeka – dodaje.
Wszyscy razem
– Popatrzyłem na mapy i okazało się, że mój dom jest w buforze, czyli ok. 200-metrowym pasie przeznaczonym pod inwestycje kolejowe – mówi Juliusz Klimiuk. – To znaczy, że przez moją ziemię mają biec tory, ale dokładnie nie wiadomo, gdzie. A więc czy zostaniemy wysiedleni czy między naszym domem a torami stanie ekran? Zgodnie z przepisami może tak być, jeśli odległość między domem a osią ostatniego toru będzie większa niż 20 m. Płacę podatki i oczekiwałbym od gminy, żeby podjęła stosowne działania w obronie naszych domów – dodaje.
– Udało się nam przekonać radnych sejmiku samorządowego, żeby podjęli temat CPK. A miesiąc temu nie chcieli z nami gadać. Ale zrobiło się o nas głośno i tez nasz protest przestać być problem lokalnym, bo ludzie w Katowicach czy pod Rzeszowem zaczęli protestować przeciw budowie węzła kolejowego na potrzeby CPK – mówi Darska.
Napisz komentarz
Komentarze