Mogą być prostytutkami, zbierać truskawki, żebrać. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Na świecie jest ponad 40 milionów niewolników. Stołeczna policja rozpoczęła właśnie kampanię przeciwko handlarzom ludźmi.
Polska policja walczy ze współczesnym niewolnictwem, które dotyka zarówno Polaków w kraju i zagranicą, jak i cudzoziemców w Polsce.
– 17 października z inicjatywy Wydziału Prewencji Komendy Stołecznej Policji ruszyła kampania społeczna „S.O.S. przeciw handlarzom i łowcom dusz”. Współorganizatorami tego przedsięwzięcia są również: Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Warszawie, Nadwiślański Oddział Straży Granicznej, Armia Zbawienia i Fakt Gazeta Codzienna. Patronat honorowy objęła Ambasada Brytyjska w Warszawie – informuje Anna Kędzierzawska z KSP.
Z danych The Global Slavery Index wynika, że w 2016 r. na świecie było 40,3 mln niewolników, z czego 24,9 mln stanowiły osoby zniewolone poprzez przymusową pracę (pozostałe 15,4 mln osób zostało zmuszonych do małżeństwa). Na mapie świata zamieszczonej na The Global Slavery Index Polska wypada lepiej niż większość państw Azji i Afryki, ale zdecydowanie gorzej niż Europa Zachodnia, obydwie Ameryki i Australia. W Polsce ofiarami niewolnictwa pada rocznie kilkanaście tysięcy osób.
Jednym z elementów akcji jest cykl artykułów w dzienniku Fakt. Znajdziemy tam m.in. wyznanie kobiety, która odsiaduje wyrok za współudział w handlu ludźmi. Sąd skazał jej męża za sprzedaż 45 kobiet.
– Kiedyś mąż zabrał mnie na dyskotekę. Byli tam też jego koledzy. Widziałam, jak podrywali młode dziewczyny. Jednej blondynce podali pigułkę gwałtu. I ona z nimi wyszła. Nie wiem, co się później z nią stało – czytamy w Fakcie wyznanie Patrycji. – Jak sobie upatrzyli jakąś ładną dziewczynę, to potrafili przez długi czas ją śledzić. Sprawdzali co robi, czy ma męża, czy ktoś będzie jej szukać. W końcu podchodzili do niej i zapraszali na kawę. I te dziewczyny się zgadzały. Zaczynało się od kawy, a kończyło w burdelu gdzieś w Niemczech, Włoszech, czy Hiszpanii.
Jednak przymusowa praca, do której są zmuszani Polacy lub cudzoziemcy w naszym kraju, to nie tylko prostytucja. Niewolnicy sprzątają, zbierają warzywa czy owoce, myją szyby aut na skrzyżowaniu.
– Polska nie jest już tylko krajem pochodzenia ofiar, ale także krajem tranzytowym, przez który odbywa się transfer ofiar z Europy Wschodniej do Europy Zachodniej, oraz krajem docelowym dla ofiar wykorzystywanych głównie w prostytucji i pracy przymusowej. To przestępstwo o globalnej skali, występujące w większości krajów świata. Jego istotą jest zniewolenie osoby (lub osób) przy użyciu różnorodnych metod i środków, w celu wykorzystania, nawet za zgodą ofiary. Stąd handel ludźmi określany jest często jako współczesne niewolnictwo – mówi podinsp. Anna Kędzierzawska. – Obywatele polscy najczęściej są wykorzystywani za granicą przy pracy przymusowej, padają również ofiarą zorganizowanych grup przestępczych, których działalność kryminalna polega na wykorzystywaniu osób do żebractwa, kradzieży czy wyłudzania kredytów i świadczeń socjalnych.
W akcji uczestniczy także Armia Zbawienia, poprzez którą bezpłatnie można sprawdzić pracodawcę i ofertę pracy (tel. 727 55 44 33, e-mail: [email protected]).
– Prześladowcami są najczęściej nieuczciwi pośrednicy pracy i chciwi pracodawcy. Oszukani przez nich ludzie teoretycznie są wolni, ale nie potrafią zdecydować się na szybką ucieczkę do Polski. Nie chcą wrócić do domu jako przegrani, którzy nic nie zarobili. Jeden z naszych podopiecznych opowiedział nam o tym, że dla zastraszenia pracowników jednego z nich zabito na oczach innych. Po takim przeżyciu nikt nie jest w stanie uciec – czytamy w artykule Bartłomieja Figaja z 17 października wypowiedź Joanny Treli, kierownika Projektu Przeciwdziałania Handlowi Ludźmi z Armii Zbawienia.
Policja ostrzega, że jeżeli nie znasz obowiązującego języka kraju, do którego jedziesz, godzisz się na uzależnienie od pracodawcy, czyli „darmowy” przejazd, mieszkanie i „załatwienie” pracy, nie sprawdzasz oferty pracy przed wyjazdem, przyjmujesz pracę od obcego, który sam Cię zaczepił, lub decydujesz się na wyjazd w ciągu kilku dni, to wiele ryzykujesz.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze