Doktor Mateusz Chełmoński
Około roku 30. XX w. Mateusz Chełmoński syn doktora Adama, też lekarz, podejmuje decyzję zamieszkania w Adamowiźnie i wybudowania swojego siedliska. Tak powstaje tu dwór drugi. Drewniany dom Mateusza Chełmońskiego zostaje wybudowany w stylu dworków polskich, projektuje go architekt Witold Pokrowski. Dom na kamiennej podmurówce, otynkowany na biało, na planie prostokąta, dach łamany i fantazyjny, od frontu i ogrodu dwa czterokolumnowe portyki toskańskie. Wzniesiony jest po drugiej stronie rzeki Mrowy. Dr Mateusz Chełmoński (1892-1981) był zasłużonym lekarzem społecznikiem. Przebył w Rosji pierwszą wojnę światową, Rewolucję Październikową i wojnę domową. Po powrocie do Polski przez wiele lat był lekarzem gminnym. Bardzo popularny wśród okolicznych mieszkańców, którzy często ucinali sobie pogawędki z doktorem, a on lubił uczyć pacjentów prostego stylu życia. Propagował jedzenie kaszy, picie źródlanej wody i pracę fizyczną. Dziś w jego domu możemy zobaczyć gabinet lekarski, który został urządzony przez wnuka doktora Piotra Stefańskiego i jego żonę Annę. W pokojach stylowe meble i bibeloty, piękna klatka schodowa z drewnianymi balustradami. Dworek zachował się w stanie idealnym, obok zadbany staw stąd dwór nazywany jest „nad stawem”. To atrakcyjne miejsce jest dość częstym plenerem filmowym. Tu epizody dworkowe nagrywano np. do filmu „Miasto 44”.
Zofia i Gustaw Zahrtowie
Dom Zahrtów wybudowany w latach 30. został zaprojektowany też przez Witolda Pokrowskiego, tak jak dom Mateusza Chełmońskiego. Na piętrze domu ulokowano pokój gościnny, od początku ponoć przewidziany dla Nałkowskiej, która w czasie pisania potrzebowała ciszy. Zofia Nałkowska i Zofia Zahrt były najlepszymi przyjaciółkami. Gustaw Zahrt był atekarzem, miał swoją aptekę w Warszawie na rogu Chłodnej i Wroniej. Z ogrodu domu Zofii i Gustawa Zahrtów widać było ogromną, złowieszczą chmurę dymu nad powstańczą, płonącą Warszawą. Zafia Nałkowska pisze w swoim dzienniku 25 VII 44 roku: „Każdą prawdę ludzie dzielą na kawałki i rozbierają między siebie, wykładają ją, interpretują innymi słowami, korzystając z jej różnych warstw, różnych załamań i aspektów”, przerażona tym co widzi z odległości kilkunastu kilometrów, boi się, że nie będzie mogła spamiętać wszystkiego i opisać. Później Hanna Kirchner o Dziennikach Nałkowskiej napisze:„I bodaj w żadnym dziele nie zdołała Nałkowska z taką sugestywnością odtworzyć scenerii życia, jej tysiąca autentycznych szczegółów, wnętrz, strojów, sprzętów, pogody, kwiatów, domów i ulic. Jest to niewyczerpane źródło wiedzy o realiach jej biografii, ale zarazem powieść o Warszawie okupacyjnej, mieście, które było jej właściwą ojczyzną”. I jeszcze ten fragment z „Dzienników czasu wojny” pisarki:„ – W sklepach – ciemnych, spustoszonych, zrabowanych – niewiele można dostać poza jedynie żywnością: jarzyny, mięso. Mąki, kasz, cukru nie ma wcale. Jest wino. – Cały właściwy handel odbywa się na ulicy. Nie tylko owoce, kartofle, kalafiory. Ale konfekcja, trykotaże, galanteria, świece, papierosy, zapałki tylko tu można znaleźć. Raz nawet cukier i mąka. Ohydne ciasteczka domowe, cukierki, czekolada. Wszystko to z rabunku albo resztki z rabunku pozostałe.” I jeszcze jeden fragment z Dzienników:„Co za świat! Idzie się tak samym brzeżkiem tego bagna, jedna chwila słabości albo tylko nieuwagi – i można się ześlizgnąć w całą tę ciemność.”
Dom Zahrtów zna wiele tajemnic czasu okupacji, jedną z nich jest pomoc Żydom, którą pan Gustaw jeszcze gdy pracował w aptece, mógł im udzielać. Cdn
Napisz komentarz
Komentarze