Dziś już trudno dociec czy Józefa na kupno posiadłości w Kuklówce namówił jego młodszy brat Adam, czy było odwrotnie. Biografowie Chełmońskiego twierdzą, że zakup majątku przez Chełmońskiego pod Grodziskiem Mazowieckim był spowodowany chęcią odpoczynku po europejskich podróżach malarza.
Józef Chełmoński w latach 1867-1872 był uczniem Gersona. Później, na przestrzeni lat 1872-1875, podejmował studia w Monachium. Malownicza postać i interesująca osobowość malarza wzbudzała ciekawość każdego, kto miał z nim kontakt.
Chełmoński w Kuklówce
Genialny malarz miał wyjątkową pamięć wzrokową. Potrafił zapamiętać ruch np. pracujących na polu rolników albo ruchy biegnących zwierząt i w sposób bezbłędny przenieść to na płótno. To, z jaką precyzją malował, można dziś sprawdzić na zatrzymanych kadrach filmu, ukazujących np. galopującego konia. Chełmoński ten ruch utrwalał w swojej pamięci bezbłędnie. Z reguły malował w pracowni swojego domu w Kuklówce.
Józef Chełmoński zakupił Kuklówkę latem 1889 roku. Było to sześciohektarowe gospodarstwo z modrzewiowym dworem, który jak na owe czasy wydaje się dość obszerny i wygodny. Dom wyglądał malowniczo wśród łąk i pól, z oddali czerwienił się dach, zachwycał urokliwy ganek i weranda. Szum rzeki Pisi Tucznej i urzekający krajobraz z lasem i stawami, miały stanowić ukojenie nerwów po burzliwym życiu malarza w Paryżu, Monachium i Warszawie. W miastach Europy był popularny, już za życia dostrzeżono jego talent, obsypywano nagrodami. W Kuklówce powstały obrazy, w których jest zaklętych tyle wrażeń, tyle miłości do przyrody, że każdy z nich to dzieło sztuki nieprzeciętne. Nic dziwnego, że o obrazy Chełmońskiego starali się marszandzi z całej Europy, a także muzea europejskie i amerykańskie. Wymienię tu kilka znakomitych dzieł artysty, do który pozowali mu mieszkańcy wsi, często w biografiach wymieniana jest rodzina Zduńczyków: „Bociany”, „Kaczeńce”, „Orka”, „Owczarek”, „Jesień”, „Przed burzą”, „Kuropatwy na śniegu” „Odlot ptactwa” czy „Staw w Radziejowicach”.
Małżeństwo Chełmońskich
Odnalazłam akt ślubu z 1878 r. Józefa Chełmońskiego i Marii Szymanowskiej w kościele Przemienienia Pańskiego w Warszawie. Ciekawe są podpisy pod sporządzonym aktem ślubu, z których wynika, iż świadkiem zaślubin malarza był sam Stanisław Witkiewicz – Witkacy. Nic może w tym dziwnego bo wiadomym jest, że Chełmoński z Witkacym był zaprzyjaźniony.
Józef poznał Marię, gdy przygotowywał się do Salonu Paryskiego. Pierwsza córka Jadwiga przyszła na świat w Paryżu w 1879 r. Po niej narodziły się Maria i Zofia, pod koniec pobytu rodziny za granicą Maria urodziła syna Józefa. W 1887 r. Chełmońscy wrócili do Polski. Zamieszkali w Warszawie przy ul. Widok u Umińskich.
Następne dzieci rodzą się w Polsce i umierają. Pierworodny syn Józef umiera w Janowicach. Dochodzi wkrótce do tragedii, bowiem umiera urodzona w 1888 r. córka Hanna, a w roku następnym ukochany syn Tadeusz.
Czy małżeństwo to było nieudane od początku, czy te rodzinne tragedie spowodowały załamania psychiczne i nieporozumienia malarza z żoną, trudno dziś zdefiniować. W biografiach Chełmońskiego ukrywa się jego stosunek do żony. Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie w 2003 roku wydał ciekawą książkę pod tytułem „Poza kanonem”, napisaną przez Joannę Sosnowską, w której autorka analizuje życiorysy kilku malarek polskich, jak np. Olgi Boznańskiej czy Zofii Stryjeńskiej, w tym gronie znalazła się też Wanda Chełmońska córka Marii i Józefa, urodzona już w Kuklówce, jako ostatnie z ich dzieci. Przytoczę tu fragment z w/w książki; Sosnowska analizuje w nim życiorys żony malarza Marii i córki Wandy: „Dotyczy to Wandy Chełmońskiej, odrzuconej przez ojca i dzięki uporowi matki wykształconej na malarkę. Józef Chełmoński oskarżył żonę o romans z innym mężczyzną i wyrzucił z domu, gdy była w ciąży, wcześniej używał wobec niej siły fizycznej, bił i oblewał zimną wodą. Pod jego opieką pozostały trzy starsze córki, które przez długie lata nie miały możliwości widywania matki. Był to wówczas duży skandal, który został całkowicie wymazany z życiorysu artysty, a także nie eksponowała go ze zrozumiałych względów Wanda Chełmońska. Jej matka, Maria z Szymanowskich, dobrze wykształcona i przedsiębiorcza kobieta samodzielnie wychowywała córkę. Pracowała w redakcjach gazet, pisała artykuły, recenzje i korespondencje z wystaw, wreszcie założyła wydawnictwo i kupiła majątek ziemski, by później go sprzedać i wyjechać razem z córką do Paryża. Czyniła różne zabiegi, by zbliżyć ojca i córkę, jednak nigdy do tego nie doszło. Można powiedzieć, że postanowiła zrobić z niej artystkę, by udowodnić, że odziedziczyła talent po ojcu. Maria Chełmońska we wspomnieniach spisywanych pod koniec życia, w których starała się wytłumaczyć córkom, co właściwie zaszło, przedstawia Józefa Chełmońskiego w pozytywnym świetle, jako wielkiego artystę, ale o chwiejnym charakterze... We wspomnieniach Wandy Chełmońskiej ojciec nie ma żadnych pozytywnych konotacji, spotkania z nim przedstawione zostały jako przykre, wymuszone zdarzenia. Uważała go za człowieka dwulicowego, zakłamanego i okrutnego, szczerość jej wypowiedzi można porównać ze wspomnieniami Niki Strzemińskiej o rodzicach. Obie stanęły po stronie matek, choć doceniały wielkość ojców jako artystów. Wanda Chełmońska została malarką, bo tak chciała matka, jednak i w jej artystycznym życiorysie pojawia się również pozytywna postać mężczyzny-opiekuna. Był nim Władysław Ślewiński, daleki kuzyn matki, który poparł jej starania. Akceptacja ze strony tego uznanego artysty, jego wstawiennictwo u ojca, który zgodnie z prawem musiał dać pozwolenie na wyjazd do Paryża, uczyniły z Wandy Chełmońskiej malarkę. Historia Marii Chełmońskiej i jej córki Wandy była nietypowa”.
Epilog
Chełmoński umierał opuszczony przez przyjaciół; pobyt w Kuklówce spowodował, że stał się odludkiem. Na kilka lat przed śmiercią artysta swój majątek w Kuklówce zapisał trzem córkom: Jadwidze, Marii i Zofii. W jego pogrzebie uczestniczyło niewiele osób. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Żelechowie, tuż przy grobie księdza Franciszka Barnaby Pełki, który sprawował przez 40 lat urząd proboszcza w tutejszej parafii. W ostatnich latach był spowiednikiem, opiekunem i najserdeczniejszym przyjacielem Chełmońskiego.
Napisz komentarz
Komentarze