Pierwsze pytanie: kiedy powstała Podkowa Leśna? Powstała 9 kwietnia 1925 r, gdyż tego dnia w gmachu warszawskiej hipoteki, członkowie Zarządu nowej spółki „Miasto Ogród Podkowa Leśna Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością” Janusz Regulski i Tadeusz Baniewicz, związani z konsorcjum „Siła i Światło”, oraz Stanisław Wilhelm Lilpop, jako właściciel majątku, podpisali akt rozprzedaży gruntów Podkowy. Zaczęła się urzeczywistniać w Podkowie Leśnej idea miasta-ogrodu, zaproponowana na początku XX wieku przez Ebenezera Howarda. W Wielkiej Brytanii była już bowiem bardzo popularna.
Towarzystwo Przyjaciół Miasta-Ogrodu „Podkowa Leśna”
17 października 1933 roku został podpisany Statut Towarzystwa Przyjaciół Miasta-Ogrodu „Podkowa Leśna” Powiatu Błońskiego. Z tego dokumentu możemy dowiedzieć się o celach i obowiązkach jego założycieli. Tu poznamy też nazwiska członków Towarzystwa Przyjaciół Podkowy Leśnej i okolicznych miejscowości, którzy podpisali ten statut. Oto oni: inż. Mieczysław Szydłowski, dr Adolf Szydler, inż. Henryk Karpiński, Stanisław Budkiewicz, Irena Kaczorowa, dr Henryk Kałuszyński, inż. Kazimierz Gayczak, Michał Walkowski, Władysław Muśnicki, Antoni Mroczkowski, inż. Jerzy Nowiński, inż. Wiktor Przelaskowski, Bolesław Jankowski, Ewelina Krzyżewska, dr Maria Michałowska. Podstawowym celem Stowarzyszenia było uporządkowanie hipoteki i założenie wzorowego osiedla. Powodzenie jakie już w latach 30 osiągnęła Podkowa Leśna wśród warszawskiej publiczności, szukającej miejsc wypoczynku poza ruchem wielkiego miasta, przerosło oczekiwania twórców Miasta Ogrodu. Dobra komunikacja sprzyjała rozwojowi, a budowie kolejki EKD towarzyszyło powstawanie miasta ogrodu na rozparcelowanych terenach majątku Stanisława Lilpopa. Za ojców założycieli miasta uważa się dziś Tadeusza Baniewicza, dyrektora EKD i Janusza Regulskiego.
Pocztówka ze stacją Podkowa Leśna
Na zdjęciu dworzec kolejki EKD "Podkowa Leśna Główna", którego projekt przypisuje się Tadeuszowi Baniewiczowi. Pocztówka, która została wysłana 14 sierpnia 1942 r. z Milanówka (na stemplu Grodzisk), jest ciekawym symbolem czasów okupacji. Lubię czytać rewersy dawnych pocztówek, bo często można właśnie z nich dowiedzieć się czegoś, czego nie będzie w podręcznikach z opracowaniami historycznymi. Fascynują mnie też emocje korespondencji, niby lakonicznej, a jednak dużo zdradzającej. Jest tu troska o bliskich, pytania o to czy zachodzą w ich rodzinach zmiany, szczególnie ważne, niepokojące, w czasach wojny. Znajdziemy tu też np. wiadomość o zmianach w otoczeniu miejscowości, która interesuje zarówno adresata jak i odbiorcę. Zakamuflowane informacje między wierszami tekstu. Pocztówka przedstawia stację Podkowa Leśna Główna w całej okazałości z jej ciekawą architekturą. Oto treść pocztówki umieszczonej na rewersie:” Kochani! Dziękujemy za kartkę od mamy, którą odebraliśmy po długim oczekiwaniu. Zawsze jesteśmy ciekawi, czy wszyscy tam zdrowi i czy zmian nie ma żadnych. U nas bez zmian. Nareszcie teraz dopiero rozpoczęło się lato, tym bardziej mam czasu mało. Wciąż się nosze z myślą wysłania listu obiecanego, co jednak będę musiał uczynić. Karta to tego roku robiona, bo w tym roku postawili tę siatkę na stacji w Podkowie. Co niedziela w Milanówku i Podkowie Leśnej pełno wycieczkowiczów z Warszawy, że aż się roi. Tymczasem najserdeczniej pozdrawiam – Teor i Irka (pierwsze imię niezbyt czytelne).” Nawet to w tym tekście jest ciekawe, że lato 1942 roku było na Mazowszu niezbyt ładne. Mimo wojny ludzie dalej przyjeżdżali do Podkowy Lesnej z Warszawy, aby tu pospacerować i obejrzeć ciekawą zabudowę tej młodej miejscowości.
Pocztówka z willą „Dworek Lali”
W przypadku tej pocztówki nie ma treści na rewersie. Jest za to interesująca historia umieszczonej na fotografii willi. Analizując historie tego okazałego budynku, powiązania rodzinne jej dawnych budowniczych i mieszkańców, naprawdę można wprowadzić się w stan zdumienia. Bo jak połączyć Krwawego Feliksa (Dzierżyńskiego), bitwę pod Grunwaldem i panią Iwaszkiewicz w jedna historię? O pierwszych mieszkańcach dworku historia milczy. We wspomnieniach pani Marii Iwaszkiewicz jest notatka z odwiedzin w „Dworku Lali”: Otóż siostra i ja bywałyśmy u tej Lali. Musiały to być wczesne lata trzydzieste. Lala była śliczną brunetką, uczesaną w loki i – ku naszemu podziwowi – ubraną w aksamitne sukienki z koronkowymi kołnierzykami typu bebe ... Matka Lali była ciężko chora na nerki, znajdowała się pod opieką naszego wuja urologa Wacława Lilpopa. Nigdy jej nie widziałyśmy, chyba wkrótce umarła i wtedy dziadek pana Brochockiego kupił dom. Dziewczynka wspomniana przez panią Iwaszkiewicz była pod opieką guwernantki panny Poli. W połowie lat 30. dom sprzedano. Wówczas kupił go pan Jan Dzierżyński. Pana Jana można odnaleźć na liście inżynierów mechaników Stowarzyszenia Inżynierów Mechaników Polskich, wydanej w Warszawie w 1938 r., tu notatka: „Biuro techniczno-handlowe Jan Dzierżyński w Warszawie ul. Mianowskiego 15 m 17, rok urodzenia 1877. W 1904 roku ukończył Politechnikę w Rydze na wydziale mechanicznym.
W Podkowińskim Magazynie Kulturalnym w świetnym tekście pani Małgorzata Wittels pisze: „Parter domu, a właściwie jego większą część, przez wiele lat zajmował Jan z żoną Wandą z Majewskich (1887–1947) i rodziną córki Janiny. Wanda była malarką, po studiach w Odessie. Lubiła malować, jej nastrojowe pejzaże ozdabiają teraz mieszkanie wnuka, ale też ze znawstwem wybierała i kupowała dzieła sztuki. Przed samym Powstaniem znaczną część jej podkowiańskiej kolekcji wywieziono do warszawskiego mieszkania, gdzie jak sądzono, łatwiej będzie je przechować. Spłonęły w czasie Powstania. Była osobą o silnym charakterze i niezłomnych zasadach, czego dowód dała nie zgadzając się na wykorzystanie nazwiska i rodzinnych powiązań w celu ratowania syna, wywiezionego i więzionego w Związku Radzieckim. Dopiero po jej śmierci Jan Dzierżyński nawiązał kontakt z ambasadą ZSRR w Warszawie. Dobrze pamiętam wizytę w „Dworku Lali” ówczesnego ambasadora Lebiediewa, wielki czarny samochód i herbatę podaną w stołowym pokoju... Przywiózł wiadomość o odnalezieniu oraz rychłym powrocie Jerzego, sam być może nie wiedząc, że ten w międzyczasie znalazł się na Kołymie. Dopiero stamtąd NKWD odstawiła go do polskiej granicy... „Akurat bawiłem się w ogrodzie, kiedy obdarty wujek Jerzyk otwierał furtkę w „Dworku Lali” jesienią 1947 roku” - napisał we wspomnieniach wnuk Jana.” cdn.
Napisz komentarz
Komentarze