Fryderyk Chopin pianista
W 1830 r. Fryderyk Chopin, wówczas dwudziestoletni kompozytor i pianista był zapraszany do salonów Warszawy. Doceniano jego nieprzeciętny talent kompozytorski i ciekawe wykonanie utworów. Artysta miał już spory dorobek kompozytorski, choć tak naprawdę jego droga do sławy dopiero się zaczynała. Jak postrzegali Chopina jemu współcześni? W 1898 roku w „Biesiadzie literackiej” ukazał się artykuł, w którym autor przytoczył wypowiedzi przyjaciół i współpracowników Chopina, które warto poznać. Opowiadano o Chopinie, że był łagodnego charakteru, skromny, zawsze chętny do tego, aby zasiąść do fortepianu i grać. Nawet wtedy, gdy w czasie balu wynajęty muzyk przygrywał do tańca i niezbyt podobał się tancerzom. Fryderyk nie dawał się długo prosić, zasiadał do fortepianu i przygrywał do tańca, póki mu sił starczało. A przecież mógł się czuć dumny, być niedostępnym, bo jeszcze przed wyjazdem do Paryża w październiku 1831 roku, już koncertował w Wiedniu i miastach niemieckich, gdzie bardzo go też doceniano. W 1831 roku wszystkie bilety na jego koncert w Warszawie, z serii koncertów dzięki którym zbierał fundusze na dalsze kształcenie się w Paryżu, były wykupione na kilka dni przed koncertem. Brakowało biletów i do loży, i na krzesła. O czym pisał Chopin do przyjaciela Tytusa Wojciechowskiego, sam niezbyt zadowolony z koncertu: „Pierwszy koncert— pisze dnia 27 marca 1830 r. do Tytusa Wojciechowskiego—nie wywarł takiego wrażenia jak się spodziewałem. Pierwsze Allegro koncertu F. moll (nie dla wszystkich zrozumiałe) oklaskiwano, ale zdaje mi się, że stało się to dlatego, że publiczność chciała okazać, iż rozumie i potrafi ocenić muzykę poważną. Za to Adagio i Rondo wywarły większe wrażenie i wywołały oklaski „od serca”. Potpourri na tle motywów ludowych chybiło celu. Klaskano, ale aby pokazać artyście, iż się nie nudzono.” Chopin niezadowolony, a recenzje znakomite. Kurpiński uważał, że za każdym razem przesłuchania F. moll dostrzega ciągle nowe piękno. Elsner krytycznie, ale nie do Chopina tylko do fortepianu, że za słaby. Mochnacki rozważał, że Chopin używa za mało siły, za mało energii i gra jego traci na wyrazistości. Gdy w końcu na pewien koncert, też w teatrze, dano Chopinowi możliwość zagrania na instrumencie wiedeńskim, na którym to instrumencie grał Rondo, krakowiaki, improwizacje na temat opery Kurpińskiego „Krakowiacy i Górale”, wywarł na publiczności duże wrażenie. Oklaskom nie było końca i sam pianista był z siebie i swojej pracy zadowolony. Przysłano mu do domu kwiaty, chwalono a on sam pisał potem do przyjaciela: „za wiele naraz”.
Wyjazd do Paryża
Rodzice i nauczyciele naglili Chopina do wyjazdu, zdawali sobie sprawę, że geniusz powinien być szlifowany jak diament, że tylko w Paryżu znajdzie takich nauczycieli, by mógł robić dalsze postępy. Chopinowi do wyjazdu się nie spieszyło, choć jak pisał: „kufer był już zakupiony, wyprawa gotowa, partytura poprawiona, chustki do nosa obrębione, nowe pantalony i frak nowy wypróbowane. Pozostała tylko – pisał do Wojciechowskiego – rzecz najokropniejsza „pożegnanie”. I dzień pożegnania nastał, trudne rozstanie z panną Konstancją Gładkowską artystką operową, pierwszą wielką miłością kompozytora i jego muzą. Tak o wyjeździe Fryderyka pisała Biesiada Literacka: „Grono przyjaciół z Elsnerem na czele odprowadziło go aż do Woli, gdzie zastali uczniów konserwatorium, pragnących również pożegnać go szczerze odśpiewaniem kantaty, umyślnie na ten cel przez Elsnera skomponowanej. W Woli też wyprawiono na cześć Fryderyka ucztę, w czasie której wesołe śpiewy i toasty mieszały się ze słowy pełnymi żalu za odjeżdżającym, to znów nadziei rychłego a szczęśliwego powrotu. Przyjaciele nie chcieli dozwolić, aby Chopin odjeżdżał bez jakiegoś upominku; pod koniec uczty powstał jeden z obecnych i wręczył artyście ozdobny puchar srebrny. To wszystko do łez wzruszyło Fryderyka. Jakiś dziwny smutek owładnął wszystkimi, każdy czuł ból na sercu a łzę miał w oku. Czas odjazdu zbliżał się jednak. Jeszcze raz, więc uścisnął wszystkich i ...odjechał, aby już nigdy nie powrócić... W 1832 r. Chopin zbierał się do powrotu, zamierzał Paryż opuszczać, mimo odradzań Liszta, Hillera i Sowińskiego; w przeddzień wyjazdu spotkał na ulicy księcia Wincentego Radziwiłła i jemu plany powrotu przedstawił. Książę nie zatrzymywał go wcale, prosił tylko, by tegoż dnia udał się z nim na wieczór do Rothschildów.”
Nadzwyczajne powodzenie koncertu, który dał tam Chopin, zatrzymało go w Paryżu.
Fortepian Chopina
Fortepiany Chopina to temat ciekawy, bo instrument dla muzyka to rzecz niezwykle ważna, musi mu być posłuszny, musi rozumieć intencje, emocje i tworzyć harmonię z grającym na nim. W Biesiadzie Literackiej czytamy: „Liszt w swojej prześlicznej książce o Chopinie pisze, że artysta nasz aż do śmierci nie chciał grać na innym instrumencie, tylko na fortepianach Pleyela, które przenosił nad inne z powodu ich miękkości i srebrzystego, nieco przyćmionego dźwięku, przypominającego starożytne harmoniki niemieckie. Pod dotknięciem czarodziejskich jego palców fortepian płakał i skarżył się żałośnie, śpiewał przeciągle jak skrzypce lub wiolonczela, albo namiętnym wybuchał bólem. Tylko Chopin umiał z niego wydobywać te słodkie, pieściwe tony, które dreszczem przejmowały słuchacza i mimowolne łzy wyciskały z jego oczu. Kamil Pleyel, nie tylko wielki artysta, ale i człowiek szlachetny, lepiej od innych potrafił zrozumieć wrażliwy temperament Chopina. Pokochał go też jak brata i do końca życia okazywał mu najżywszą przyjaźń, tkliwą otaczał go opieką.”
Na tydzień przed upadkiem Ludwika Filipa, dnia 16 lutego 1848 r., Paryż po raz ostatni słyszał Chopina. Sławny krytyk, Jules Janin, w następujących słowach oznajmia ten występ: „Jutro Fryderyk Chopin daje koncert. Nie jest to jednak pożegnanie, wielki artysta nie opuści Paryża, który jest kolebką jego sławy”.
Napisz komentarz
Komentarze