Bezdomne zwierzęta z Nadarzyna trafiają do schroniska w Nowym Dworze Mazowieckim. Powstał pomysł, żeby zbudować małe schronisko na terenie gminy.
Gminy mają obowiązek realizowania „Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt”. W związku z tym gmina musi także podpisać umowę ze schroniskiem na przyjmowanie odławianych psów i kotów z jej terenu.
Gmina Nadarzyn wywiązała się z tego obowiązku, podpisując umowę ze schroniskiem Fundacji Braci Mniejszych. Problem w tym, że znajduje się ono w Nowym Dworze Mazowieckim, czyli ponad 50 km od Nadarzyna.
– To jest dla gminy nieekonomiczne, zwierzętom z kolei utrudnia się w ten sposób powrót do domu – mówi nam Inga Lechowska, wiceprezes Fundacji Animal Rescue Polska. – Ludzie generalnie nie orientują się, z kim gmina ma podpisaną umowę, gdzie trzeba pojechać, nie każdy korzysta z Internetu. Wyobraźmy sobie, że starszej pani, która mieszka sama, uciekł jamnik. Pojedzie 50 km sprawdzić, czy go nie ma? No nie. Małe gminne schronisko powoduje, że ludzie doskonale wiedzą, gdzie mają szukać psa czy kota, w dodatku mają blisko.
Wójt Nadarzyna Dariusz Zwoliński potwierdza nam, że jest zainteresowany taką inicjatywą. Gmina jest na etapie szukania lokalizacji, współpracuje przy tym z Fundacją Animal Rescue Polska.
– Oczywiste jest, że schronisko musi powstać w takim miejscu, żeby nie przeszkadzało ludziom, np. na terenach przemysłowych. Jednak idea jest taka, żeby tych psów było tam jak najmniej. Żeby właściciele mogli odnaleźć swoje zwierzaki, a pozostałe trafiały do adopcji – mówi Inga Lechowska. – Schronisko ma być przewidziane na maksymalnie 30 psów, ale myślę, że tylu tam nie będzie. Piaseczno, gmina która ma 80 tysięcy mieszkańców, odwozi na Paluch około 30 psów miesięcznie. Teraz jest tam może kilkanaście psów z gminy. To kwestia dobrego systemu adopcji.
Warszawskie Schronisko na Paluchu to dobre rozwiązanie dla zwierząt. Ma skuteczny system adopcji, zwierzęta mają dobrą opiekę, pracuje nad tym ponad 200 wolontariuszy. Schronisko ma też całodobowy szpital. To jednak droga opcja. Najtańszą faktycznie jest budowa małego gminnego schroniska. Oczywiście początkowy koszt trzeba ponieść, zbudować boksy, może wykupić ziemię. Wydatek jednak szybko się zwróci, bo gmina zamiast płacić 1700-3000 zł za psa, który trafia do schroniska, płaci tylko faktyczny koszt utrzymania psa. Wtedy gminie zależy, żeby pies jak najszybciej trafił do adopcji, a dzisiaj to w zasadzie kwestia chęci. W dodatku gmina ma pełną kontrolę nad takim schroniskiem.
– To jest ważne także ze względu na lokalną społeczność. Mając taką jednostkę na swoim terenie, przedszkola i szkoły, sołectwa itp. mogą prowadzić zbiórki rzeczy i jedzenia, mogą odwiedzać schronisko. Na pewno na terenie Nadarzyna znajdzie się trochę chętnych do wolontariatu, żeby wyprowadzać psy na spacer – mówi Inga Lechowska. – To wtedy staje się takie „nasze” miejsce, a w końcu to są „nasze” zwierzęta.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze