Krystyna Kott jest dyrektorem Milanowskiego Centrum Usług Społecznych i propagatorką idei współodpowiedzialności mieszkańców za tych, którzy są ich sąsiadami, ale ich sytuacja materialna lub zdrowotna jest znacznie gorsza. Zdaniem pani dyrektor, to konsumpcjonizm spowodował, że postawa obywatelska została w nas uśpiona. Warto ją obudzić, jeśli ma się nam wszystkim żyć lepiej.
Żyją obok nas ci, którzy potrzebują pomocy czy tylko leniwi alkoholicy?
W Milanówku jest około 1500 osób, które korzystają z pomocy, z czego dwie trzecie jest w podeszłym wieku, cierpi na przewlekłe choroby lub ma stopień inwalidztwa. To ze względu na nich od 2018 roku aktywizujemy ludzi, którzy mają w sobie potrzebę odpowiedzialności za drugiego człowieka, tyle że uśpioną. Do nich skierowaliśmy nową usługę – pomoc sąsiedzką, która korzeniami sięga tego, co kiedyś było naturalnym odruchem człowieka. Działania w ramach samopomocy, do zainteresowania: czy sąsiad inwalida lub sąsiadka seniorka czegoś nie potrzebują?
Kiedyś ta chęć niesienia pomocy była naturalna, pamiętam z dzieciństwa akcje „Niewidzialna ręka”, która do niej zachęcała!
I do tej idei odwołaliśmy się podczas naszych działań aktywizujących mieszkańców. W rezultacie od 2018 roku skorzystało z tej formy usługi ok. 60 osób, a dziś 16 osób świadczy potrzebującym w jej ramach pomoc, za co otrzymują niewielkie wynagrodzenie. Jest to konieczne, gdyż idea samopomocy ze względu na komercjalizm i konformizm przygasła. Widzimy jednak, że dzięki naszej akcji następuje aktywizacja odruchów serca w środowisku lokalnym. Wielu ludzi zaczyna pomagać z czystej potrzeby. Dodam jeszcze, że ta forma usługi społecznej będzie się rozwijać, gdyż jest prostsza do zrealizowania, mniej sformalizowana. Zachęcam więc mieszkańców, by się zgłaszali do jej świadczenia. Służymy profesjonalnym zapleczem i merytorycznym wsparciem.
Czyli mieszkańcy reagują na potrzeby sąsiadów, a co z radą miasta, która nie dała zgody na budowę Centrum Opiekuńczo-Mieszkalnego, choć środki na jego powstanie, jakie miasto ma dołożyć, są niewielkie?
Nie rozumiem tych działań rady miasta. Pozyskaliśmy ze środków zewnętrznych prawie 4 mln zł na ten dom. Brakuje ok. 900 tys. zł, które miasto musiałoby dołożyć w ciągu trzech lat. Centrum kosztowałoby miasto 600 tys. rocznie, co obecnie jest możliwe do pozyskania ze źródeł zewnętrznych. Tymczasem w Milanówku nie ma takiego miejsca, gdzie osoby potrzebujące: inwalidzi i seniorzy, mogliby uzyskać całodzienną opiekę i rehabilitacje, a kilkoro nawet zamieszkać. Nasi mieszkańcy jeżdżą do Brwinowa, Podkowy czy Grodziska gdzie takie lub podobne ośrodki funkcjonują. Ci, którzy teraz mówią, że nas na taką inwestycję nie stać, powinni brać pod uwagę właśnie idee współodpowiedzialności. W Milanówku nie żyją tylko: wiecznie młodzi, zdrowi i bogaci. Co więcej, nikt takiego stanu nie zachowa przez całe życie. Uważam, że to nasz ludzki obowiązek doprowadzić do tego, aby centrum powstało i służyło temu i następnym pokoleniom. Dbałość o potrzeby słabszej części społeczności to nasza powinność i obowiązek
Napisz komentarz
Komentarze