Narzekanie na wysokość cen produktów spożywczych stało się już powszechne. Klienci nie mogą się nadziwić, że za ten sam zestaw produktów z tygodnia na tydzień trzeba zapłacić (w zależności od wielkości naszych zakupów) od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych więcej. A mało kto pamięta, że w tej chwili i tak ceny podstawowych produktów spożywczych są teoretycznie obniżone. Obowiązuje bowiem na nie zerowy podatek VAT w ramach tzw. Tarczy Antyinflacyjnej. Rozwiązanie to miało obowiązywać tylko do końca 2022 roku, ale 2 grudnia minister finansów Magdalena Rzeczkowska podpisała rozporządzenie przedłużające utrzymanie „zerowej” stawki VAT na żywność.
– Tak jak obecnie, stawką tą objęte pozostaną podstawowe produkty spożywcze, takie jak owoce, warzywa, mięso, nabiał czy produkty ze zbóż – poinformowało ministerstwo. Niestety nie dotyczy to obowiązujących obecnie obniżek akcyzy na prąd, gaz, energię cieplną, paliwa czy nawozy i środki wykorzystywane w produkcji rolnej. Choć więc na razie na ceny podstawowych produktów spożywczych nie będzie wpływał podatek VAT, to trzeba pamiętać o tym, że cena końcowa zależy również od kosztów produkcji czy transportu. A na to wpływają ceny prądu, gazu oraz paliw, a także fakt, że w nowym roku po raz kolejny podwyższone zostaną (i to dwukrotnie) płace minimalne. A wzrost kosztów pracy również oddziałuje na ostateczną cenę produktu.
A tymczasem od 1 stycznia 2023 roku przywrócona zostanie stawka VAT na gaz wynosząca 23%, 5% na prąd, 8% na paliwa i 5% na ciepło.
Mimo więc zamrożenia cen na prąd czy gaz, rachunki odbiorców i tak wzrosną, co odczujemy w naszych portfelach niejako podwójnie. Po pierwsze zapłacimy wyższe rachunki za prąd, ogrzewanie czy paliwo, ale ze względu na wzrost opłat, prognozować należy dalszy wzrost cen za zakup produktów i usług, bo podwyżki opłat dotkną również producentów i sprzedawców.
Analitycy prognozują średni wzrost cen za żywność w 2023 roku na poziomie 13,4%. Inflacja, ma osiągnąć swoje apogeum w lutym i wynosić 19,8%. Oczywiście poziom inflacji nie odzwierciedla wzrostu cen konkretnych produktów, co wiedzą wszyscy robiący zakupy. Ceny niektórych produktów poszybowały w ciągu roku nawet o 50%.
„Rzeczpospolita” przedstawiła pod koniec listopada dane zebrane z badań UCE Research, WSB, GfK i Nielsen IQ, z których wynika, że największy wzrost cen w sklepach w ujęciu rok do roku dotknął tłuszcze - 48,8%. Na kolejnych miejscach znalazły się: artykuły sypkie - 37,3%, mięso 31,6%, nabiał - 30%, chemia gospodarcza - 24,2%, używki - 23,6%, owoce i warzywa - 22,5%, pieczywo - 21,7%, napoje - 14,8%.
Tegoroczne święta będą więc w wielu domach znacznie skromniejsze. A po Nowym Roku Polacy będą szukali kolejnych sposobów na zaoszczędzenie pieniędzy, bo oczywiście pensje, ani emerytury czy renty nie rosną w stopniu niwelującym skutki inflacji dla naszego portfela.
Napisz komentarz
Komentarze