Wiatrakowiec rozbił się 29 grudnia 2022 roku, o godzinie 15.05, we wsi Baranów. Wiatrakowiec wystartował prawdopodobnie z lądowiska urządzonego przez producenta wiatrakowców Artura T. Pilot i pasażer nie odnieśli poważnych obrażeń, choć maszyna została zniszczona.
– Bezpośrednio przed katastrofą wiatrakowiec latał przez parę godzin nad zabudowaniami mieszkalnymi Baranowa – mówi Wojciech Kornak, ze Stowarzyszenia Przyjazna Gmina Baranów. – W ostatniej fazie lotu silnik pracował nienaturalnie i wydawał dziwne odgłosy. Pilot zdołał jednak dolecieć nad puste pole i tam maszyna się rozbiła – dodaje.
Mieszkańcy od wielu lat walczą z wiatrakowcami, zabiegając o likwidacje tego, jak mówią „nielegalnego lotniska”. Powodem jest to, że jak twierdzą: wiatrakowce są wyjątkowo uciążliwe. Nie udało się jednak im ukrócić lotów nad domami i podwórkami, choć już dziewięć lat temu Artur T. został oskarżony przed sądem o to, że zakłóca ład i porządek publiczny, gdyż dopuszcza do przelotów statków powietrznych nad miejscowościami Baranów, Stanisławów, Kopiska.
Można latać nad ludźmi
W 2014 roku Sąd Rejonowy w Żyrardowie uznał, że hałasy i inne niedogodności, na jakie skarżyli się mieszkańcy tych miejscowości, są skutkiem działalności gospodarczej, jaką Artur T. prowadzi. Jest producentem wiatrakowców. Nie kieruje więc nim ani negatywne nastawienie do norm społecznych, ani zła wola. W wyroku sądu czytamy, że odgłosy przelatujących statków powietrznych nie zakłócają spokoju i porządku publicznego. Loty odbywają się z reguły poza godzinami ciszy nocnej. Co prawda wiatrakowce latają nad gospodarstwami sąsiadów, zakłócając ich spokój, ale nie spokój i porządek publiczny. I ten wyrok przedstawił nam Artur T., dodając, że ma licencje na produkcje wiatrakowców od 20 lat. Co więcej, wiatrakowiec, który spadł w grudniu na terenie Baranowa, nie był jego własnością. Nie łamie też prawa, mając nielegalne lotnisko. Na jego działce jest miejsce startu i lądowania, które nie podlega rejestracji.
Mieszkańcy mówią co innego
– W 2016 roku zmieniło się prawo lotnicze i już nie można startować z lądowiska, które nie jest zapisane na listę rejestracyjną urzędu. Zgodnie z moją wiedzą, można z takich miejsc startować kilkanaście razy w roku, a u nas dzieje się znacznie częściej – dodaje Wojciech Kornak.
Jak twierdzi pan Wojciech mieszkańcy bili brawo, kiedy na miejsce wypadku wiatrakowca przyjechała policja. – Dysponujemy amatorskim filmem z wypadku – dodaje. – Na miejscu pracowały jednostki Straży Pożarnej i Policji. Oczekiwany był przyjazd prokuratora i przedstawicieli Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczych – dodał.
Mieszkańcy liczą, że ten wypadek zakończy loty wiatrakowców nad ich domami. Artur T. sprzedaje i serwisuje wiatrakowce. Próbne loty to dla niego konieczność. Czy jednak nie można odbywać ich tak, aby mieszkańcy czuli się bezpieczni? Czy tylko prawo ma decydować o naszych czynach? Czy nie warto brać pod uwagę po prostu dobrosąsiedzkich stosunków?
Napisz komentarz
Komentarze