Tę rocznicę Grodzisk Mazowiecki uczcił spotkaniem autorskim z Wiesławą Śleszyńską – autorką książki „Oczy pełne morza. Leonid Teliga i jego miasto – Grodzisk Mazowiecki” oraz Andrzejem Jaźwińskim - żeglarzem, instruktorem jachtowym, który przez wiele lat pracował na luksusowym jachcie prywatnego armatora i autora książki „Smak jachtingu”. Dzieciństwo i młodość L. Teliga spędził w Grodzisku Mazowieckim. Tu chodził do szkoły i tu obudziło się jego zainteresowanie żeglarstwem.
Jak to się stało, że urodzony 28 maja 1917 roku w Wiaźmie na terenie Rosji w powiecie smoleńskim Leonid Teliga znalazł się w Grodzisku Mazowieckim? Jego ojciec studiował medycynę w Moskwie, a potem jako lekarz musiał iść na front do wojskowych szpitali. Matka Leonida – Eudoksja po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wróciła do kraju z dwoma synami – Leonidem i Stanisławem. Los rzucił rodzinę do Grodziska, gdzie zamieszkali w budynku fabrycznym należącym do byłej Octówki, czyli zakładów chemicznych. Matka była z zawodu pielęgniarką. Po wojnie pracowała w szpitalu w Milanówku, ale opiekę pielęgniarską sprawowała też nad pracownikami Octówki. Rodzina nie doczekała się na ojca, który gdzieś pozostał po wojnie i założył nową rodzinę.
Zamiast żaglówki wojskowy samolot
Pocieszeniem dla niektórych dzisiejszych uczniów kończących rok szkolny niech będzie fakt, że Teliga nie uczył się dobrze, co potwierdzają oceny na świadectwach z grodziskich szkół. W dni targowe wyrywał włosy z końskich ogonów, robił wędki i łowił ryby. Od początku uwielbiał wodę. Bibliotekarki podsuwały mu również lektury, oczywiście z morzem w roli głównej. W 1937 r. w Jastarni ukończył kurs żeglarski. Po wybuchu II wojny światowej walczył pod Tomaszowem Mazowieckim. Ranny uciekł z okrążenia i przedziera się na wschód. Po wielu perypetiach znalazł się w Związku Radzieckim. W Rostowie nad Donem został rybakiem. W 1942 r. wstąpił do tworzącej się Armii Polskiej. Na Bliskim Wschodzie dowodził kompanią piechoty. Wobec zapotrzebowania na lotników przeszedł w Kanadzie szkolenie lotnicze. Koniec wojny zastał go w Anglii, gdzie latał w polskim dywizjonie 303 imienia Ziemi Mazowieckiej jako strzelec pokładowy i nawigator. Bombardował niemieckie ośrodki przemysłowe w Kolonii i Berlinie. Po zakończeniu wojny odbył dwuletni kurs języka angielskiego w Oksfordzie, w Londynie studiował ekonomię.
W 1947 roku L. Teliga wrócił do kraju. Zamieszkał w Warszawie. Pracował m.in. w „Sztandarze Młodych”. W 1948 roku ożenił się z koleżanką z Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Wandą, ale małżeństwo szybko się skończyło. Towarzyszką życiową Teligi w okresie poprzedzającym rejs dookoła świata i po rejsie była, związana z Grodziskiem Mazowieckim rzeźbiarka Anna Dębska. W latach 1960-1963 jest korespondentem Polskiej Agencji Prasowej w Rzymie.
Marzenia o opłynięciu świata z lat dziecinnych nie dawały mu spokoju. Odkładał grosz do grosza na budowę jachtu. Banderę na jachcie podniesiono 1 października 1966 roku. Nie były to czasy sponsorów jak dzisiaj, więc na żaglach próżno szukać logotypów firm. Przed rejsem w jego warszawskim mieszkaniu prawie nic nie zostało. Nazwa jachtu „Opty”, to skrót od słowa „optymista”. Teliga zbierając pieniądze na jego budowę mawiał: „Jeśli uda mi się zbudować ten jacht, nazwę go OPTY–mista, jeśli nie, to zawsze starczy mi kajak, który nazwę PESY–mista i popłynę nim na jeziora mazurskie”.
Walka z żywiołem i chorobą
Z Casablanki, z workiem leków (prawie 80 pozycji), wypłynął 25 stycznia 1967 roku. Potem przez Wyspy Kanaryjskie, Barbados, Kanał Panamski, Galapagos, Markizy, Tahiti dotarł do Fidżi. Żadnych rekordów nie pobił oprócz jednego - z Fidżi do Dakaru w 165 dni. W owym czasie była to najdłużej trwająca samotna żegluga bez zawijania do portu. W trakcie całego rejsu wysyłał kartki pocztowe do przyjaciół z Grodziska. Na Tahiti sam skonstruował samoster. Może trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale łączności satelitarnej i telefonów komórkowych wtedy nie było.
- Wybrał dla siebie trasę najbardziej rozsądną – przyznaje A. Jaźwiński. Czy Teliga spieszył się z odbyciem rejsu dookoła świata zdając sobie sprawę, że jest poważnie chory czy też choroba była następstwem wyczerpującego rejsu – nie wiadomo.
Do Casablanki Teliga powrócił 29 kwietnia 1969 i zaraz odleciał samolotem Air France. Na warszawskim lotnisku Okęcie czekała na niego karetka. W szpitalu, gdzie przeszedł operację, potwierdziły się wszystkie diagnozy. Zdążył jeszcze uporządkować notatki, napisać dwie broszurki o rejsie, kilkakrotnie spotkać się z publicznością, w tym w Grodzisku Mazowieckim. Opowiadał jak walczył z żywiołem, cieszył się, że wygrał z morzem, jednak przegrał z rakiem - 21 maja 1970 roku. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Teliga na każdym kroku
W Grodzisku Mazowieckim do dzisiaj jest chyba najwięcej w Polsce miejsc, obiektów i organizacji związanych z L. Teligą: ulica, hufiec harcerski, klub żeglarski, jedyny w Polsce pomnik i wreszcie Szkoła Podstawowa Nr 5 im. Leonida Teligi, w której pracuje autorka książki i posiadająca m.in. wśród pamiątek jego worek żeglarski. Były burmistrz miasta Grzegorz Benedykciński, a obecnie radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego przyznaje, że na jego zamiłowanie do żeglarstwa duży wpływ miała postać L. Teligi. Jacht „Opty” oglądać można w Narodowym Muzeum Morskim Gdańsku, choć były plany sprowadzenia go do Grodziska.
W. Śleszyńska mówi, że Karol Teliga – bratanek Leonida zachęca ją do pogłębienia tematu związanego z rejsem dookoła świata w czasach gomułkowskiej Polski. Czy tak się stanie? Zobaczymy.
Dzisiaj możemy wybierać między żeglarstwem, a droższym jachtingiem i być jak kapitan Roman Paszke. Za czasów Teligi takiego wyboru nie było. A wakacje i sezon urlopowy za pasem.
Napisz komentarz
Komentarze