Strażacy z Milanówka już po jednej dobie pobytu w Kłodzku, mówią o niezwykłej sile ducha mieszkańców zalanego miasta. Wrażenie zrobiła na nich cudem uratowana z dachu swojego całkowicie zalanego domu, 85-letnia kobieta, która, mimo że straciła dorobek życia, stwierdziła z błyskiem w oku, że pierwszy raz miała okazję lecieć helikopterem!
Wrażenie na milanowianach zrobili także właściciele zniszczonego centrum handlowo-usługowego, którzy nie skarżyli się na swój los, ale martwili o pracowników, którzy stracili miejsce, gdzie zarabiali na utrzymanie swoje i swoich rodzin. Jak więc teraz będą żyli? Przecież oni tak szybko (jeśli w ogóle im się to uda!) nie podniosą się z tego materialnego i finansowego upadku, i nie otworzą nowego centrum, czyli nowych miejsc pracy.
Zaczęli od klasztoru
Strażacy rozpoczęli pomoc powodzianom od wypompowywania wody z klasztoru franciszkanów. W chwili zalania woda sięgała sklepień klasztornych sal, które znajdują się na wysokości 3, 4 metrów. – Teraz, kiedy woda zeszła do oczyszczenia budynku szczególnie przydatne są przywiezione z Milanówka trzy pompy szlamowe dużej wydajności - powiedział prezes milanowskiego OSP Sławomir Wieleciński, który cały czas jest w kontakcie ze strażakami, którzy pojechali do Kłodzka.
Właśnie z powodu sprzętu, jaki ze sobą przywieźli strażacy z Milanówka, działają na terenie miasteczek gminy kłodzkiej, wypompowując wodę i szlam z dużych zalanych obiektów. - Wszyscy wiemy, jak ciężka jest teraz sytuacja na południu Polski, dlatego chcemy zostać w Kłodzku, co najmniej do niedzieli – mówi Wielecińki. – Planujemy także, wymieć skąd naszej drużyny, bo warunki działania i odpoczynku są tam bardzo trudne, także ze względu na ogram zniszczeń i ludzkiej tragedii - dodaje.
CZYTAJ TAKŻE:
Napisz komentarz
Komentarze