Sprawą 6-letniego Filipa żyje cały Brwinów. Niedawno z bostońskiego szpitala popłynęły dobre wiadomości.
Filip Garnowski urodził się z całą listą chorób. Jednokomorowe serce, nieprawidłowy spływ żył płucnych, nadciśnienie płucne, brak przepływu krwi z lewego płuca do serca – wszystkie te schorzenia powodowały, że każdy dzień był dla chłopca walką o życie. Pierwszą operację Filip przeszedł już w pierwszej dobie życia. W pierwszym tygodniu – aż trzy. Jego serce dwukrotnie odmawiało posłuszeństwa. Przez kolejne pięć lat był operowany jeszcze czterokrotnie. Dodając do tego zabiegi kontrolne, chłopiec 20-krotnie był pod narkozą, co powodowało kolejne obciążenia dla jego słabego organizmu.
Szansą na ratunek była operacja w Boston's Children Hospital w Massachusetts. Taki zabieg i dalsze leczenie wiążą się z kosztem ok. 2 milionów złotych – taka kwota była poza zasięgiem rodziców chłopca. Na szczęście mogli liczyć na pomoc ludzi dobrej woli. W zbiórkę pieniędzy włączyli się przyjaciele i sąsiedzi, ale również obcy ludzie. W sierpniu mieszkańcy Brwinowa wzięli udział w pikniku charytatywnym, podczas którego można było uczestniczyć w licytacjach i wrzucić datek do puszki. Dwa tygodnie później klub sportowy Naprzód Brwinów zorganizował festyn "Mali sportowcy dla Filipka". Do zbiórki dołączyło także stowarzyszenie Wspólnie Pruszków Rozwijamy, które zainicjowało akcję sprzątania pruszkowskiego Parku Potulickich i wpłaciło na rzecz Filipa złotówkę za każdy zebrany kilogram śmieci. Równolegle do wszystkich tych wydarzeń trwała zbiórka na portalu internetowym SiePomaga.pl.
Wreszcie we wrześniu pojawiła się pierwsza dobra informacja – udało się zgromadzić niezbędną kwotę. 3 października Filip ruszył do Bostonu na pokładzie wojskowego samolotu, udostępnionego przez MON. 10 października odbyła się operacja.
Po zabiegu chłopiec długo walczył. Operacja mocno obciążyła organizm Filipa, serce musiało dostosować się do nowych warunków, wystąpiły arytmie. Niezbędne było podawanie środków zwiotczających i wprowadzenie chłopca w stan śpiączki farmakologicznej. Tworzące się skrzepliny stwarzają ryzyko kolejnej operacji. Filipek został już wybudzony, jest z nim kontakt i wykonuje samodzielne ruchy, pozostaje jednak pod czujną obserwacją, a w razie potrzeby wróci na salę operacyjną.
Trzymamy kciuki za Filipka i mamy nadzieję, że pobyt w Bostonie zakończy jego długą batalię o zdrowie.
Napisz komentarz
Komentarze