Stołeczni policjanci z Wydziału do walki z Terrorem Kryminalnym zatrzymali dwóch mężczyzn podejrzanych o napad na bank w Błoniu. Mężczyznom grozi kara od 3 do 15 lat więzienia.
Według świadków oraz nagrań z kamer, 23 kwietnia w okolicach godziny 12 doszło do napadu na bank w Błoniu. Do placówki weszli zamaskowani mężczyźni. Po wejściu, jeden z nich zagroził znajdującym się tam pracownikom trzymaną w ręku bronią. Oddał strzał w sufit. W międzyczasie położył na biurku urządzenie imitujące ładunek wybuchowy i zażądał wydania pieniędzy.
Zastraszeni pracownicy wydali mężczyźnie pieniądze, po czym napastnicy uciekli do zaparkowanego nieopodal samochodu.
Mężczyźni poruszając się ulicami Błonia odjechali w kierunku Rokitna. Ucieczkę utrudnił im stojący wzdłuż ulicy samochód ciężarowy. Mężczyźni zaczęli wymachiwać przedmiotem przypominającym broń w kierunku kierowcy blokującego ruch. Miało to oznaczać, że ten powinien jak najszybciej ułatwić im przejazd.
W tym samy czasie, na miejscu kradzieży pojawiła się policja. Ze względu na bezpieczeństwo pracowników oraz budynku, wszyscy zostali ewakuowani. Na miejsce przyjechali pirotechnicy, którzy ustalili, że urządzenie, którym posługiwali się złodzieje jest atrapą.
W kolejnych dniach w toku śledztwa, policjanci Wydziału do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw ustalili, kto może odpowiadać za napad z bronią w ręku i kradzież pieniędzy z banku. Funkcjonariusze Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego udali się do ustalonej wcześniej miejscowości. Zatrzymano ojca i syna w wieku 55 i 23 lat. W ich mieszkaniu odnaleziono i zabezpieczono myśliwską dubeltówkę, broń pneumatyczną oraz amunicję. Starszy z mężczyzn, ojciec, posiadał zezwolenie na broń.
Obaj mężczyźni usłyszeli w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty za dokonanie wspólnie i w porozumieniu rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia i kradzieży pieniędzy.
55-letni mężczyzna przyznał się do winy. Jego syn dowiedział się o napadzie parę minut przed. Został wtajemniczony dopiero po dotarciu do placówki bankowej i zgodził się pomóc. Napad i uzyskane z niego pieniądze miały pomóc w załataniu domowego budżetu, nadszarpniętego przez chorobę żony i wysoki kredyt, który zaciągnął starszy syn.
Napisz komentarz
Komentarze