W zeszłą środę doszło do rozmów między strajkującymi ratownikami medycznymi, pracodawcami oraz rządem. Resort zdrowia reprezentował wiceminister Waldemar Kraska.
Strona rządowa twierdzi, że doszła do porozumienia ze strajkującymi jednak protestujący są innego zdania.
– Rozmowy toczyły się w charakterze trójstronnym, to ważne, by problemy rozwiązywać z komitetem strajkowym, ze związkami zawodowymi, ale także z pracodawcami. Chcę z przyjemnością zakomunikować, że podpisaliśmy porozumienie, ma ono charakter trójstronny w formule, w jakiej rozmawialiśmy, jest podpisane przez przedstawiciela komitetu protestacyjnego, jak i stronę pracodawców – mówił minister zdrowia, Adam Niedzielski.
Wiceminister poinformował, że porozumienie polega na przywróceniu 30% dodatku zlikwidowanego w 2011 roku. Stwierdził również, że dołoży wszelkich starań, by pracownik zatrudniony na podstawie umowy cywilnoprawnej nie zarabiał mniej niż 40 zł za godzinę pracy, co wraz z dodatkiem daje to 52 zł na godzinę. Waldemar Kraska zauważył również, że po doliczeniu dodatków za jazdę jako kierownik zespołu, ratownik kierowca lub z tytułu pracy w zespołach dwuosobowych ratownicy zarabiać będą około 12 tys. zł przy 200-godzinnym miesiącu pracy.
Jak na te ustalenia odpowiadają ratownicy z powiatów grodziskiego, żyrardowskiego i warszawskiego?
Nie godzą się oni na zapisy porozumienia zawartego 22 września przez Ministerstwo Zdrowia i przedstawicieli jednego związku ratowników.
– Stawka 52 zł przy umowach cywilnoprawnych, konieczności ciągłego doszkalania się z własnej kieszeni, czy kupowania sobie specjalnych zestawów ubrań, których się od nas wymaga, jest stawką nie do przyjęcia. Bo nawet gdybyśmy pracowali 160 godzin w miesiącu jak w innych zawodach to z tych ośmiu tysięcy złotych brutto, zostawałaby na rękę nieco ponad połowa tej kwoty. A rzeczywistość jest taka, że wielu z nas pracuje w miesiącu i po 400, po dyżurach mamy czas najwyżej odespać i z powrotem do pracy. A też mamy rodziny i chcielibyśmy w miarę normalnie żyć – podkreślają.
Marcin Sanocki, p.o. dyrektora Powiatowej Stacji Ratownictwa Medycznego Powiatu Warszawskiego Zachodniego, potwierdził wypowiedzi strajkujących medyków.
– Jako pogotowie nie jesteśmy w stanie sami dołożyć nic ratownikom, ponieważ finanse pozwalają jedynie na spięcie budżetu funkcjonowania samej stacji. Przekazaliśmy także stanowisko ratowników resortowi zdrowia wraz z informacją, że są gotowi do dalszych rozmów. Obecnie jednak podtrzymują decyzję o strajku od 1 do 10 października –stwierdza Marcin Sanocki.
Dyrektor wspominał również o wsparciu szpitali przez wojsko.
– W związku z tym poprosiliśmy o pomoc w postaci żołnierzy, którzy ewentualnie uzupełnią obsady karetek. Czekamy na dalsze decyzje – dodaje Sanocki
Na tę chwilę wiemy jednak tyle, że 1 października karetki nie wyjadą do swoich pacjentów.
Napisz komentarz
Komentarze