Reklama

Dla mnie najlepszym sposobem jest pisanie

Pisarz, poeta, felietonista. W PRL-u zaangażowany w działalność opozycyjną, na początku lat 90. dyplomata. Prowadził telewizyjny program „Pegaz”. Na wieczorze autorskim w Galerii Bluszcz 3 marca odpowie na pytania: po co poeci w czasach pandemii i dlaczego pisarze z pokolenia jego ojca dali uwieść się stalinizmowi?
Dla mnie najlepszym sposobem jest pisanie
Pisarz, poeta, felietonista. W PRL-u zaangażowany w działalność opozycyjną, na początku lat 90. dyplomata.

W nowym tomiku pana wierszy „Przed zmierzchem” przeczytamy o pamięci, odchodzeniu, ale także o dzieciach. 

Powiem nawet zarozumiale, że nikt tak dużo nie pisze, jak ja o dzieciach. Dla mnie dziecko jest ważną figurą poetycką i ważnym życiowym tematem, gdyż sam jestem ojcem. Dzieci to poezja, a więc też każdy, kto jest poetą, jest wrażliwy na dzieci. Dzieci to artyści, każdy dziecięcy rysunek to sztuka. Ten cudowny stan trwa, dopóki dzieci nie nauczą się pisać i czytać. Wrażliwość dziecka służy także dorosłemu do pisania poezji. Poezja to dzieciństwo odnalezione. Żałuję zawsze, kiedy moi synowie stają się dorosłymi. Cierpię teraz patrząc, jak mój najmłodszy syn przestaje być dzieckiem. 

Są w tym tomiku wiersze o pana synach, ale i o chłopcu, jakim był pan w zburzonej jeszcze Warszawie. Samotnym? 

Spotkanie z dzieckiem to także spotkanie z samym sobą, bo kiedyś każdy z nas nim był. Jakiekolwiek były by okoliczności tego stanu. Ten wiersz, o którym pani wspomina, jest poetyckim spojrzeniem wstecz. Dla mnie tak ważnym, że otworzy on książkę, która wkrótce się ukaże, a jest to „Album rodzinny”. Znajdą się w nim wiersze i fotografie mojego ojca, poety Mieczysława Jastruna, mojej mamy Mieczysławy Buczkówny i moje. 

Rodzicom poświęcił pan już – po części biograficzną książkę: „Iwicka 8a. Dom pisarzy w czasach zarazy”.

W tej książce ważne są także fotografie, bo to opowieść o minionym czasie. Upleciona z różnych wątków historia budynku, gdzie mieszkało w latach stalinizmu kilkunastu znanych pisarzy. Był wśród nich mój ojciec, poeta Mieczysław Jastrun, a także Adolf Rudnicki, Juliusz Żuławski, Paweł Hertz, a także wybitny krytyk literacki Artur Sandauer. Związane było to z inżynierią społeczną czasów stalinizmu, kiedy to ludzi pióra gromadzono w jednym miejscu zapewne dla większej nad nimi kontroli. Ponieważ władza wiedziała, że to pisarze tworzą w umysłach ludzi wizje nowego świata, uwodzono ich, dając na przykład luksus w zburzonej Warszawie, czyli mieszkania. Pytanie, które mnie nurtowało, kiedy powstawała ta opowieść, brzmiało: co się stało, że ci prawi w większości ludzie sprzedali dusze diabłu? 

Znalazł pan odpowiedz?

Tak, ale nie jest ona prosta. Po pierwsze to było pokolenie końca świata, końca tamtej Polski. Oni żyli na gruzach znanego. Drugi powód był taki, że ludzie – jeśli nie mogą oprzeć się jakieś potwornej przemocy – to mają tendencję, żeby jej ulec, żeby ją zaakceptować. A ta akceptacja prowadzi do wiary. Trzeci powód to strach. Ogromna presja, tyrania, groza… Pisałem tę opowieść 30 lat, a więc miałem możliwość zapytać o to samych jej bohaterów. Wówczas jeszcze wielu z nich żyło. Pytałem więc: czemu wzięliście udział w tym obłędzie? Pisarze zostawiają dużo śladów – piszą! – i ja im cytowałem dowody na ich udział w stalinizmie. Wielu z nich już się wtedy zrehabilitowało, bo przeszli do opozycji. Miałem więc ich słowa, miałem inne materiały, w sumie trzy pełne pudła. A mimo to długo nie potrafiłem tej książki napisać. Siadałem do opowieści o mieszkańcach – pasażerach tego domu, którym płyną wśród ruin Warszawy, kilka razy. 

Tragikomiczny w pana książce jest rozdział poświęcony… śmierci Stalina?!

Tak, opisuję tam rozmaite reakcje ludzi – od radości do rozpaczy. Chciałem świadomie dodać trochę uśmiechu w tę ponurą opowieść. Pisanie tej książki było dla mnie też ważne dlatego, że jako poeta z wiekiem coraz mniej tworzę, co zdaje się jest naturalne. Pamiętam, kiedy z wizytą w gabinecie mojego ojca pojawił się Tadeusz Różewicz. Zapamiętałem z tego spotkania, jak mówi do mojego ojca, że kiedyś mu te wiersze tryskały, a teraz mu kapią i kapią. Trochę też ze mną jest tak, że pisanie wierszy przychodzi mi trudniej. 

Czy nie ma to wiele wspólnego z depresją, do której Pan nie tylko się przyznaje, ale także poświęcił jej dwie książki?

Od lat nauczyłem się, żeby z nieszczęść robić temat. Pisać, kiedy są nieszczęścia narodowe ale też osobiste, a depresja jest jak emocjonalny obóz zagłady. Powieść „Rzeka podziemna” mówi o tym stanie ducha. Napisałem o depresji nie tylko powieść, ale także rodzaj osobistego poradnika. „Osobisty przewodnik po depresji”, to zwierzenie o mojej depresji, o moim dramacie. Ale też zebrałem w niej wszystko co wiemy o tej chorobie i – jak sobie z nią poradzi. Dla mnie najlepszym sposobem jest pisanie. Pamięta pani to zdanie z Norwida: „Jak dziki zwierz przyszło nieszczęście do człowieka”? Właśnie jest to o tym, aby nieszczęściom się nie poddawać, ale robić z nich temat wiersza, powieści…


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!
 
Reklama
Reklama