nformacyjna część spotkania dotyczyła m.in. formalności, jakie uchodźcy muszą dopełnić, aby móc otrzymywać świadczenie 500 plus, a także: gdzie i kiedy odbywają się dla nich lekcje języka polskiego. Dodajmy, że dziś w Żabiej Woli około 200 Ukraińców znalazło azyl na czas wojny.
Jesteśmy jak rodzina
„Jesteśmy jak rodzina, jest nadzieja” śpiewa na scenie jedna z wykonawczyń. Na widowni siedzą mieszkańcy i uchodźcy oraz władze gminy.
– Spotkanie wolontariuszy z Polski i obywateli Ukrainy ma charakter świąteczny – mówi Piotr Rybka wójt gminy. – Jego celem jest uhonorowanie naszych mieszkańców za to, ile dobrego okazali pomagając uchodźcom. Pomagając w taki sposób, aby jak najmniej odczuli oni tę dramatyczną sytuacje i mieli szanse odnaleźć tu zastępczy dom – dodaje.
– Dużo nas tu przyjechało, a Polacy traktują nas jak swoich, a więc trzeba się im odwdzięczyć. To spotkanie, to wyraz naszej wdzięczności – mówi Marina, Ukrainka, która – mieszka w Polsce od kilku lat a teraz pomaga swoim rodakom i polskim wolontariuszom. – Kobiety z Ukrainy przyszły tu i gotowały, bo chciały poczęstować Polaków: gołąbkami z ryżem i mięsem w sosie pomidorowym, zupą warzywną z kiełbasą, śmietaną, bryndzą oraz oliwkami. To nasza okroszka! A także kaszą kukurydzianą z boczkiem i serem! – dodaje
– Po tych trudnych dniach, dla nas taki czas wspólnej zabawy jest bardzo potrzebny – mówi Swietłana, która upiekła ciasto z wiśniami i serem dla gości. – Pochodzę spod Lwowa tęsknie za domem, choć tu jest nam bardzo dobrze. Przyjechałam z młodszym synem, 12 latkiem. Starszy syn, 19 latek i mąż zostali na Ukrainie.
Kto w kuchni ten i w domu
Polki i Ukrainki lubią się i znają, często z imienia. Wspólne świętowanie a nawet może bardziej, wspólne gotowanie – zawsze zbliża. A jeśli nasi goście mogą być i pomagać w kuchni to znaczy, że traktujemy ich jak domowników. Taka właśnie atmosfera panuje w Żabiej Woli.
– Pomagam w magazynie z darami i pewnego dnia powiedziałam do jednej z Ukrainek, że zjadłabym taki prawdziwy barszcz ukraiński. A na drugi dzień go od niej dostałam! – mówi Aleksandra Wójcicka pracownik socjalny, która także przyszła tu wspólnie poświętować. – Był pyszny, ale smakował inaczej niż polski barszcz, było w nim na przykład dużo mięsa.
Mojej szkoły już nie ma
– Na lekcji polskiego ćwiczymy zwroty dotyczące szkoły: czy lubisz szkołę, czy chętnie do niej chodzisz? – opowiada wolontariuszka Marta Muczek. – „Lubię szkołę” odpowiedział jeden z chłopców: „ale mojej szkoły już nie ma, została zbombardowana”. Jak się okazało przyjechał do nas z Marianopola – dodaje.
Lekcje polskiego prowadzone są w gminie dla 60 osób dorosłych i 50 dzieci. Odbywają się trzy razy w tygodniu. Zajęcia prowadzą wolontariusze, ludzie dobrej woli, a tych w gminie nie brakuje. Lekcje są także sposobem na integrację uchodźców, którzy przecież pochodzą z różnych regionów Ukrainy.
Napisz komentarz
Komentarze