Bez trudu znajduję siedzibę fundacji. Przed budynkiem w miejscowości Rybie w gminie Raszyn stoją charakterystycznie pomalowane pojazdy fundacji. Szczególnie rzuca się w oczy okazały motocykl-ambulans oraz karetka. Spotykam się z Emilią Ornat i Przemkiem Malcem, założycielami fundacji.
Emila, prezes Fundacji Ratownictwo Motocyklowe Polska, żywiołowa, energiczna i pełna poczucia humoru opowiada: – Wszystko zaczęło się od potrzeby wprowadzenia motocykli ratunkowych w Polsce. Gdy budowaliśmy naszą fundację takich motocykli było kilka w całej Polsce. Postanowiliśmy to zmienić i zacząć działać w skali ogólnokrajowej. Naszym celem było wprowadzenie na stałe motocykli do pracy w Pogotowiu Ratunkowym. Trzeba było znaleźć taki sposób, by ten proces był powtarzalny, żeby można to realizować cyklicznie. I to się nam udało – mówi z dumą Emilia.
Pasja, pomoc i motocykle
– Jesteśmy ratownikami pasjonatami, Przemek jest motocyklistą od zawsze, a ja je poznałam dzięki niemu. Motocykle ratunkowe są obecne w systemie ratownictwa na całym świecie, a w Polsce tego brakowało. W tej chwili już 13 fundacyjnych, jednośladowych ambulansów jeździ po polskich drogach –dodaje Emilia.
Dlaczego obecność motoambulansów jest taka ważna? Odpowiedź jest prosta, to najszybszy sposób dotarcia do poszkodowanych, bo niestraszne im korki i trudno dostępne miejsca.
Jedna buźka, jeden nosek, dwoje oczu
Działalność fundacji to też szkolenia i edukacja w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Podczas takiego kursu, Przemek Malec otoczony grupką małych dzieci wyjaśniał, co należy zrobić w sytuacjach, gdy dzieje się coś złego.
Mała, trzyletnia dziewczynka z dumą instruuje mnie, jak zapamiętać numer alarmowy – to proste i pokazuje, jedna buźka, jeden nosek i dwoje oczu – mówi z przejęciem. Liczymy razem i mamy 112, numer alarmowy przecież – dodaje.
To natychmiastowy efekt działań takich spotkań. Na pewno dużą rolę odgrywa tu charyzma ratownika. Przemek Malec bez trudu angażuje uwagę zgromadzonych i w niezwykle ciekawy, obrazowy sposób opisuje sytuacje, gdy nasza pomoc może uratować komuś życie
– Od początku istnienia fundacji przykładamy szczególną uwagę do szkoleń z udzielania pierwszej pomocy. Zwracamy uwagę, że zanim dojedzie nawet najszybszy motocykl, mijają cenne minuty, a na miejscu zdarzenia zazwyczaj są świadkowie. Ich reakcja może uratować komuś życie, mogą zabezpieczyć poszkodowanego czy podjąć resuscytację – podkreśla Przemek Malec i dodaje – szkolimy zarówno dorosłych, jak i dzieci. Powstał nawet projekt „Mały bohater”, w ramach którego, za darmo szkolimy dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.
W Skandynawii w latach 90-tych tylko 9 % mieszkańców miało wiedzę z zakresu pierwszej pomocy. To tchnęło władze, by rozpropagować umiejętność ratownictwa. Mamy rok 2022 i w tej chwili wskaźniki mówią o tym, że 98% mieszkańców już zna zasady ratownictwa medycznego. Wystarczyły dwa pokolenia, by sytuacja diametralnie się zmieniła. To pokazuje jak ważny jest temat szkoleń – podkreśla Przemek.
Kortyzol vs adrenalina
Jakie są najczęstsze reakcje świadków wypadku?
– Najczęściej mamy dwie skrajne postawy. Jedna to chwilowe oszołomienie przypominające zawieszenie systemu. To naturalna reakcja na kortyzol, hormon, który wydzielany jest naturalnie w sytuacjach kryzysowych. Drugim z nich jest adrenalina. Będący pod jej chwilowym wpływem człowiek jest wyraźnie pobudzony, chce działać, ale nie wie jak, w efekcie często przeszkadza w prowadzeniu akcji ratunkowej. Warto umieć rozpoznać te reakcje – wyjaśnia Przemek – W takiej sytuacji najlepiej takiemu osobnikowi wyznaczyć jakieś zadanie, jakiekolwiek, np. by pobiegł po kubek ciepłej wody, byle by nie przeszkadzał – dodaje ratownik.
Jak powstaje jednośladowy ambulans Fundacji Ratownictwo Motocyklowe Polska?
– Nasze motoambulanse budujemy na bazie fabrycznych, cywilnych modeli motocykli. Kupujemy jednostki używane, w bardzo dobrym stanie. Każdy nasz ratunkowy jednoślad, adaptowany jest pod kątem kierowcy, można wręcz powiedzieć, że jest spersonalizowany. Planując zakup i przeróbkę kolejnego motocykla, wiemy już, kto będzie nim jeździł. Koszt przerobienia, w tym legislacja i inne formalne historie, to 40 tysięcy złotych – mówi Przemek Malec – wszystkie te koszty pokrywa fundacja, która dodajmy, działa non-profit.
W aglomeracji warszawskiej możemy spotkać na drogach trzy jednośladowe karetki, pomalowane w charakterystyczne, jaskrawo żółte kolory. A jak zostać ratownikiem na motocyklu?
– Nie prowadzimy żadnych castingów, nie dajemy też ogłoszeń – mówi Emilia Ornat – ludzie zgłaszają się sami, choć muszę przyznać, że niezwykle trudno jest przebrnąć przez selekcyjne sito. W tej chwili mamy ponad 50 wolontariuszy – ludzi, na których zawsze możemy liczyć. Niektórym się wydaje, że to super sprawa, można pojeździć szybko na motocyklu „na bombach”, „będę super bohaterem” i te sprawy... To tak nie działa. Pęd do adrenaliny na starcie dyskwalifikuje takiego kandydata.
Problemem są sprawy systemowe. W ustawie o ratownictwie medycznym nie są wpisane jednoślady i niestety, samo wpisanie ich niczego nie zmieni. Wszystkie procedury ratunkowe pisane są dla zespołu ratowniczego, czyli minimum dwóch osób. Siłą rzeczy na motocyklu może być tylko jeden ratownik. Miejmy nadzieję, że to się wkrótce zmieni i motoambulansy zostaną wpisane w system ratownictwa medycznego.
Napisz komentarz
Komentarze