Na targowisku obowiązuje zakaz wprowadzania psów, niestety niektórzy go ignorują.
– Kocham psy, jednak na targu to duże utrudnienie. Ludzie potykają się o smycze, psy szczekają i wchodzą pod nogi. Ostatnio widziałam, jak dwa psy zaczęły na siebie warczeć. Trochę się bałam. To są jednak zwierzęta, więc nigdy nie wiadomo, jak zareagują. Warto pamiętać, że na rynek przychodzą również dzieci – opowiada pani Kasia, która regularnie odwiedza rynek.
Problem jest znany władzom targu.
– Na szczęście jest niewiele osób, które decydują się przyjść do nas z czworonożnymi przyjaciółmi. Niestety to się zdarza, mimo tego, że na wszystkich wejściach na plac są tabliczki z zakazem wprowadzenia psów. Oczywiście my również zwracamy uwagę, kiedy kogoś takiego zobaczymy. Przyznaję jednak, że nie mamy możliwości być wszędzie. Targowisko ma ponad hektar powierzchni. Jest 9 wejść. Podczas epidemii byliśmy zobowiązani liczyć wchodzących, stąd wiemy, że w piątki odwiedza nas ponad 5 tysięcy osób. Mamy też około 700 sprzedawców. Nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich. Nie mamy również żadnych prawnych możliwości egzekwowania zakazu – informuje Karolina Polak, kierowniczka zakładu „Targowisko Miejskie”.
Wielu sprzedawców nie chce komentować problemu. Jak sami przyznają, nie lubią zwracać uwagi klientom, aby ich nie stracić.
– Nie ma problemów, niech przychodzą z psami i pieniędzmi – śmieje się jeden z właścicieli straganu.
– To przede wszystkim męczarnia dla psów. Jest tutaj dużo ludzi i zapachów, przez co pies się boi i jest zagubiony. Czworonogi przeszkadzają naszym klientom, ale również same są tu niezadowolone – podsumowuje sprzedawczyni z targu, prywatnie właścicielka dwóch psów.
Napisz komentarz
Komentarze