Informacja o odejściu 15 pielęgniarek ze szpitala zaskoczyła mieszkańców Pruszkowa.
– Przyczyną zwolnienia są powody osobiste. Nie jest to spowodowane niskimi płacami, ostatnio pielęgniarki otrzymały podwyżki — poinformowała nas we wrześniu p.o. Zastępcy Dyrektora ds. Lecznictwa Marta Kuczabska.
Komentarz, wywołał liczne komentarze i spekulacje w mediach społecznościowych.
– Zależy nam na prawdzie. Nie chcemy, aby mieszkańcy i pacjenci domyślali się, dlaczego odeszłyśmy z pracy w szpitalu. Podjęłyśmy wspólnie decyzję, aby opowiedzieć, skąd taki krok – informuje nas jedna z osób, która we wrześniu złożyła wypowiedzenie. Pielęgniarki, które postanowiły wypowiedzieć się dla nas, prosiły o anonimowość. Część z nich do końca października jest jeszcze związana umową o pracę ze szpitalem.
– Praca na oddziale chirurgii była bardzo wymagająca. Miałyśmy dużo obowiązków, które ostatnio zaczęto nam dokładać. Zaczęłyśmy pomagać w poradni ortopedycznej. Nasi pacjenci często zaczynali krwawić, pomagałyśmy podczas operacji, które odbywają się zarówno w dzień, jak i w nocy. Na oddziale w okresie jesienno-zimowym nieraz leży nawet 30 pacjentów, część z nich to bezdomni, których przywozi się do nas z różnymi urazami. W okresie letnim miałyśmy w salach na ogół kilkunastu poszkodowanych. Praca była ciężka i brudna, jednak dawała wiele satysfakcji i spełnienia. Miałyśmy też bardzo fajny zespół. Byliśmy zgrani na oddziale. Dlatego warto było poświęcać się pracy. Dla pacjentów i kolegów z zespołu. Tym, co spowodowało decyzję o naszym odejściu, była informacja, że dyrekcja szpitala zmniejsza ilość pielęgniarek na dyżurze z 3 na 2 – mówi była pielęgniarka ze szpitala na Wrzesinie.
-- Przy tej ilości pracy 3 osoby na zmianie to niewiele, ale choć było nam ciężko, dawałyśmy radę. Wspierałyśmy się. Jednak 2 pielęgniarki to recepta na katastrofę. Przy tak ograniczonej ilości personelu, szansa na błąd dramatycznie się zwiększa, a żadna z nas nie chce być odpowiedzialna za krzywdę pacjenta. Dodatkowo nie możemy sobie pozwolić na utratę prawa do wykonywania zawodu lub zawieszenie na czas wyjaśnienia błędu. A tym skończyłyby się dyżury z ograniczonym personelem. Nie podjęłyśmy decyzji o odejściu z dnia na dzień. Zaczęłyśmy od rozmowy z naszą oddziałową, która bardzo nas wspierała. Ostatecznie odeszła z nami. Później rozmawiałyśmy z dyrekcją szpitala. Przedstawiłyśmy nasze obiekcje. Niestety nie udało się nam dojść do porozumienia. – Ja tak naprawdę do końca myślałam, że uda się nam dogadać ze szpitalem i zostaniemy w pracy – dodaje kolejna pielęgniarka.
– Od dyrekcji usłyszałyśmy, że w związku z niedawną podwyżką płac, oczekuje się od nas cięższej pracy. Uważam, że nie było to fair. Nasza praca naprawdę nie należała do lekkich. Miałyśmy tu wiele ciężkich przypadków. Krwawienia i zatrzymania akcji serca nie należały do rzadkości. Nie protestowałyśmy ze względu na naszą wygodę, tylko bezpieczeństwo pacjentów – słyszymy od byłej pracownicy szpitala.
Ostatecznie dyrekcja szpitala zaproponowała pielęgniarkom dyżury w 3 osoby w dzień i 2 w nocy. Nie zgodziły się na takie rozwiązanie. Odeszły.
- Wiem, że dyrektor szpitala negocjował warunki pracy i zatrudnienia z pielęgniarkami, które chciały odejść. Niestety nie udało się ich zatrzymać. Trzeba przyznać, że niestety finansowe możliwości szpitala są mocno ograniczone. Placówka, jak 90% szpitali w Polsce, jest zadłużona. Dyrektor jednak mnie zapewnił, że brakujące etaty zostały uzupełnione i rezygnacje nie będą miały negatywnego wpływu na działanie oddziału chirurgii – informuje wicestarosta powiatu pruszkowskiego, Grzegorz Kamiński.
Napisz komentarz
Komentarze