Lokale, w których pracowała Nadia, również w Pruszkowie, to różnej wielkości budki ze wstawionymi w środku automatami do gry. Ukrainka w swoim kraju skończyła studia; pedagogikę specjalną. Już po roku nieźle mówiła i rozumiała po polsku. Mogłaby szukać innego, przede wszystkim legalnego, zajęcia.
– W Ukrainie miałam praktyki w szkole, uczyłam języka angielskiego. Nie lubiłam tego. Gdzie zarobię tyle, co na maszynach? To nie jest ciężka praca. Były dni, kiedy miałam tylko jednego gościa, albo w ogóle nikt się nie pojawiał. Miałam czas, żeby się przespać, coś obejrzeć, napić piwa z chłopakiem – opowiada dziewczyna.
Nadia zarabiała między 10 a 12 zł za godzinę. Stawka była niższa, niż minimalna w kraju, jednak w żadnej innej pracy dziewczyna nie mogłaby siedzieć bez przerwy przez trzy dni. Za ten czas dostawała około 800 złotych. W miesiącu Ukrainka mogła przepracować nawet 500 godzin. Wracała do domu tylko po to, aby się umyć i przebrać.
Jej praca polegała głównie na wpuszczaniu chętnych na grę do lokalu. Przed punktem była kamera i dzwonek. Nadia miała uważać na straż celną i nie wpuszczać jej do środka, jednak przyznaje, że jeżeli funkcjonariusz byłby ubrany po cywilnemu, nie miałaby szans poznać, czym się zajmuje.
– Czasami dostawałam wiadomość od dziewczyn pracujących w innych miejscach, że był nalot. Wtedy wpuszczałam tylko tych, których już znałam – komentuje Nadia.
Naloty wyglądały zawsze tak samo. Służba celna wchodziła do lokalu i zabierała automaty. Nowe maszyny pojawiały się na ogół 2-3 dni później. O pozostałych działaniach funkcjonariuszy Nadia nic nie wiedziała.
– Funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej podczas kontroli nielegalnych punktów hazardowych zabezpieczają i utrwalają materiał dowodowy, który jest wykorzystywany w prowadzonych postępowaniach przygotowawczych oraz, po skierowaniu aktu oskarżenia, przed sądami powszechnymi. Takie kontrole i interwencje prowadzimy na terenie całego woj. mazowieckiego. Miały one miejsce również w okolicach Pruszkowa – informuje rzecznik prasowy Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego w Warszawie.
– Działalność nielegalnych punktów hazardowych to nie tylko naruszenie ustawowego monopolu państwa w tym zakresie i straty dla jego budżetu, ale przede wszystkim negatywne skutki dla społeczeństwa. Uzależnienie od hazardu jest bardzo poważnym problemem, na co zwracamy uwagę, prowadząc akcję edukacyjną dla młodzieży „Hazard? Nie daj się wciągnąć”. – dodaje rzecznik.
– Do lokalów przychodziły różne osoby – opowiada Nadia, pokazując swoje zdjęcie z jednym ze znanych polskich aktorów. – Jednak większość to mężczyźni, którzy przychodzili i wrzucali pieniądze do maszyn tak długo, aż tracili wszystko – Ukrainka nigdy nie mówi, że goście „grają na” automatach, zawsze „wrzucają do” automatów. – Na ogół byli podpici. W lokalach można pić i palić. Zdarzało się, że goście brali inne używki. Nawet jeżeli klient coś wygrał, to rzadko bywało, żeby przestał wrzucać do maszyny. Na ogół wychodzili z niczym – przyznaje Nadia.
Nie wszyscy potrafili poradzić sobie z przegraną. Zdarzały się bójki lub demolowanie lokalu. Właściciel kasyn takimi wydarzeniami się nie przejmował, to, co tracili awanturnicy w automatach, zawsze pokrywało straty. Nadia, pracując w nielegalnych lokalach, najbardziej obawiała się jednak napadów.
– Mnie to nigdy nie spotkało, ale innym koleżankom tak – opowiada Nadia, pokazując na telefonie jeden z takich ataków. Mężczyzna wchodzi do lokalu i wyciąga nóż w kierunku dziewczyny, która opiekuje się miejscem. Nie słyszymy, co mówi, jednak po chwili dostaje pieniądze wyciągnięte spod lady. Potem wychodzi.
– Czasami mają nawet pistolety. W każdym lokalu była kamera. Dlatego nie wpuszczaliśmy osób, które miały zasłonięte twarze. Wielu jednak to nie przeszkadzało. Wiedzieli, że właściciel lokalu nie pójdzie z tym na policję. Dlatego w lokalach było zawsze niewiele pieniędzy, tylko na bieżące, ewentualne wygrane. Samych maszyn nie otwieraliśmy, to robi tylko szef.
Obecnie Nadia skończyła z automatami. Urodziła dziecko. Jednak jej problemy z dawną pracą się nie skończyły. Ojca poznała w takim lokalu.
– To nałóg. Napije się piwka i już musi iść wrzucić do maszyny. Czasami nie ma go przez kilka dni, póki ma pieniądze. Potem wraca spłukany. Nawet w dzień, kiedy przywiózł mnie ze szpitala z dzieckiem, wieczorem wyszedł. Wrócił, dopiero kiedy wrzucił całą wypłatę do maszyn – żali się Nadia.
– Nałogi od substancji psychoaktywnych i nałogi behawioralne są połączone. Po alkoholu, czy narkotykach trudniej opanować pragnienia popędowe np. do gier hazardowych. Nielegalne kasyna dodatkowo umożliwiają na odcięcie się od świata, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, za zamkniętymi drzwiami lokalu nie ma rodziny, czy bliskich, którzy mogliby próbować kontrolować nasze zachowanie lub oderwać od hazardu – opowiada Bernarda Kejres, kierowniczka Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Pruszkowie.
Zobacz także: Pomoc dla najmłodszych ofiar wojny
[1] Imię zmienione na potrzeby artykułu.
Napisz komentarz
Komentarze