Pierwsza jednostka OSP przyjechała na miejsce zdarzenia przy ulicy Wigury i Piaski po zgłoszeniu mówiącym o zapaleniu się sadzy w kominie.
- Jednak już po dotarciu na miejsce, jasne było, że potrzebne są większe siły i środki niż te, jakimi dysponuje milanowskie OSP — mówi Sławomir Wieleciński prezes OSP Milanówek. Do czasu przybycia na miejsce Państwowej Straży Pożarnej w akcji gaszenia drewnianego, niedawno zbudowanego domu, brało udział 20 strażaków z Milanówka, a także cztery samochody w tym dwa gaśnicze. Pożar rozprzestrzeniał się w ogromnym tempie. Nad miastem pojawiła się łuna.
Ogień wyszedł przez dach
Zanim pierwsze jednostki straży przybyły na miejsce pożaru, płonął już dach domu. Ogień łatwo mógł się więc rozprzestrzenić. Zagrożone były rosnące obok drzewa, z których ogień mógł się łatwo przenieść na stojące obok inne domy. Strażacy musieli więc także zabezpieczyć sąsiednie obiekty. W tym czasie ratownicy medyczni zbadali mieszkańców domu.
Jaka była przyczyna pożaru? Prawdopodobnie ogień zaczął się od kominka, który miał zostać rozpalony po pewnej przerwie związanej z nieobecnością gospodarzy. Na pytanie o przyczynę pożaru odpowie jednak dopiero analiza zdarzenia dokonana przez specjalistów.
- To był największy pożar w naszym mieście od czasu pożaru wilii Jolancin przed sześciu laty – mówi Sławomir Wieleciński prezes OSP w Milanówku. – Widać to choćby po ilości zużytej wody. Tego typu pożary, kiedy ogień wydostanie się na zewnątrz pomieszczeń, a płonący obiekt jest drewniany, gasi się wodą. Ponieważ dom był także duży, w pewnym momencie stanęliśmy przed problemem, że zabraknie wody. Na miejsce zdarzenia przybyła Jednostka Ratownictwa Gaśniczego nr 17, czyli duża cysterna z wodą z bazy na Ursynowie- dodaje.
- Zaproponowaliśmy mieszkańcom domu, który spłonął, pomoc miasta, nocleg w naszym ośrodku przy ul. Sosnowej – mówi obecny na miejscu zdarzenia wiceburmistrz Marcin Bąk. - Zapewnili nas jednak, że znajdą schronienie i opiekę w domu swoich bliskich- dodaje wiceburmistrz.
Napisz komentarz
Komentarze