Początki kolekcji
T. Tabencki jest postacią dobrze znaną każdemu miłośnikowi starych samochodów. To największy powojenny kolekcjoner zabytkowych aut i to nie tylko w Polsce. Urodził się w 1910 roku we Lwowie. Dorastał w zamożnej rodzinie, co bezsprzecznie przyczyniło się do możliwości rozwijania zainteresowań techniką już od najmłodszych lat. Część bardzo wartościowych aut ze swojej kolekcji, jak przedwojenne modele Bugatti, w tym jeden model wyścigowy, zgromadził jeszcze przed wojną. W czasie wojny Tabencki, który świetnie władał językiem niemieckim, odkupował od Niemców uszkodzone samochody, ale również te, które były wyrejestrowane z urzędu i dawał im nowe życie.
Lata świetności
Po wojnie powiększał swoją kolekcję. Skupował samochody pozostawione przez okupantów i pracował w komisji, której zadaniem było odzyskiwanie mienia rozkradzionego przez Niemców. Ta posada umożliwiała mu pozyskiwanie informacji dotyczących właścicieli pożądanych przez niego modeli samochodów. Stąd miał dostęp do tak wyjątkowych aut jak Mercedes Grosser używany przez Goeringa. Choć nie ma na to niezbitych dowodów, mówi się, że Tabencki był funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa w czasach PRL-u. Tabencki bez wątpienia wyprzedzał swoje czasy. Rozpoczął tworzenie swojej kolekcji w czasach, kiedy w Polsce panował komunizm i każdy samochód był traktowany jedynie jako środek transportu.
Wtedy do jego kolekcji trafiły również: Opel GT należący wcześniej do Andrzeja Jaroszewicza, Maybach Zeppelin, Porsche należące wcześniej do Maryli Rodowicz oraz polskiego pianisty i kompozytora Wacława Kisielewskiego, Plymouth Romana Polańskiego czy Renault Fregata z 1952 r. premiera Cyrankiewicza. W czasach świetności jego kolekcja liczyła ok. 300 samochodów i 200 motocykli.
Smutny koniec kolekcji
Sielanka trwała do lat 90. ubiegłego wieku. Wówczas zbiorami zaczęli interesować się złodzieje, którzy włamywali się na dwie posesje w Grodzisku na ul. Krasińskiego oraz na ul. Orląt i powoli rozkradali zawartość, pomimo tego, że auta ustawione były w szachownicę, co miało uniemożliwiać wyjazd.
Tabencki zmarł w 1996 r. Podobno w dniu jego śmierci z posesji skradziono 12 samochodów. Na posesji nikt już nie mieszkał. Złodzieje wynajmowani byli nawet przez zagranicznych kolekcjonerów. Ich determinacja była tak duża, że samochody po kradzieży były rozbierane, wywożone poza granice Polski i składane dopiero na miejscu. Podobno kilka aut odnaleziono po latach np. w Szwajcarii. Dzieła zniszczenia po złodziejach i zbieraczach złomu dopełniła natura.
Tak więc drodzy miłośnicy dawnej motoryzacji. Nie przyjeżdżajcie już do Grodziska Mazowieckiego z aparatami fotograficznymi. Tu z kolekcji T. Tabenckiego nie zostało już nic. Ta kolekcja żyje już tylko wirtualnie i niech tak zostanie. Dobrze także zacząć swoją przygodę z motoryzacją od tej smutnej skądinąd historii.
Napisz komentarz
Komentarze