Już pobieżny przegląd wiadomości lokalnych przed II wojną światową pokazuje, że w letnisku Milanówek wcale nie było tak różowo, jak mogłoby się wydawać. Przestępczość znaczna, kasiarze ograbili urząd gminy, „bykiem” w policjanta, plaga pożarów, ale przede wszystkim stan dróg w Milanówku, jak na Polesiu. To ostatnie porównanie to była wówczas największa obraza, dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że jak w Korei Północnej. Za wypadki na kolei obwiniano … zły stan dróg.
Uruchomiono odcinek linii E.K.D od Milanówka do Podkowy Leśnej, lecz entuzjazm nie trwał długo. Po serii wypadków prasa grzmiała: „Trudno mieć zaufanie do E.K.D” albo „Tylko kardynalne zmiany usuną możliwości katastrof na E.K.D”. Dopiero bohaterska postawa kolejarzy podczas Powstania Warszawskiego ten nadszarpnięty wizerunek zmieniła. Wpadkę zaliczyła jedna z milanowskich piekarni. Podczas kontroli w chlebie znaleziono odchody kota. Trwało ustalanie czyj był to kot, ale niesmak pozostał. Czytelników przyciągały tytuły o domach, w których straszy. Dopiero po jakimś czasie okazywało się, że nie była to prawda.
Były także sukcesy, a jakże. Czym się chwalono? Poprawiającym się stanem szkolnictwa, choć narzekano, że dzieci niedożywione. Powodem do chwały była też Centralna Doświadczalna Stacja Jedwabnicza. W 1938 roku Milanówek przekazał armii zakupiony jeden karabin maszynowy.
No cóż, taka podróż w czasie pokazuje, że nasi poprzednicy musieli zmagać się z problemami, które także nam często spędzają sen z powiek. Ale czy nie nabieramy dzięki temu większego dystansu do problemów dnia codziennego?
Napisz komentarz
Komentarze