W sobotę 10 lutego fundacja została poinformowana przez przechodnia, który zobaczył rannego psa na jednej z posesji w Kozerach.
- Nasz rozmówca powiedział, że widział już kilka dni temu, że czworonóg jest w złym stanie. Nie zareagował od razu, bo myślał, że właściciele zajmą się zwierzęciem i zabiorą do weterynarza – powiedziała nam podczas rozmowy przedstawicielka schroniska.
Członek fundacji pojechał pod wskazany adres. Tam zobaczył psa o imieniu Miodek, który chodził po posesji ze złamaną nogą. Pojawiła się również starsza pani, która tam mieszkała. Przyznała, że zwierzę jest ranne od około dwóch tygodni. Niestety młodsi mieszkańcy posiadłości nie mieli czasu, aby pojechać z nim do weterynarza. Kobieta zgodziła się oddać czworonoga fundacji Schronisko Pegasus.
- Pies był w bardzo złym stanie, kiedy go odebraliśmy. Miał złamaną łapę w dwóch miejscach. Kości przebiły jego skórę. Zwierzę musiało przeżywać okropny ból, chodząc z takimi ranami. Później doszło do zakażenia organizmu i pojawiła się gangrena. Miodek miał temperaturę i drgawki. Był to początek sepsy. Mówimy tutaj o bezpośrednim zagrożeniu życia. Weterynarz musiał amputować zranioną łapę. To była trudna i niebezpieczna operacja, na szczęście się udała. W tej chwili pies dochodzi do siebie. Zwierzęciu wciąż jednak grozi niebezpieczeństwo. Każda amputacja wiąże się z ryzykiem zakrzepu. Obecnie jednak stan Miodka się poprawia i mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze – dodała członkini Fundacji Schronisko Pegasus.
Jak się okazało, pies należał do sołtys wsi Kozery, Iwony Skirzyńskiej oraz jej męża. Fundacja poinformowała o całej sprawie policję.
- Otrzymaliśmy maila z prośbą o wszczęciu postępowania w sprawie traktowania zwierzęcia. Rozpoczęliśmy wstępne czynności, które pozwolą nam zebrać informacje dotyczące całego zajścia. Następnie przekażemy je do prokuratury, aby oceniła je pod względem prawnym. Jednocześnie została zgłoszona ustna skarga z prywatnego oskarżenia od właścicielki psa o naruszeniu jej dóbr osobistych przez członków fundacji. Podobnie w tej sprawie zbieramy fakty. W tej chwili jest za wcześnie, abym mogła powiedzieć coś więcej — powiedziała nam sp.sztab. Katarzyna Zych, oficer prasowy policji z Grodziska Mazowieckiego.
Zgodnie z informacjami, które przekazała nam członkini Schroniska Pegasus, mąż pani sołtys zadzwonił do fundacji, oskarżając ich pracowników o kradzież psa.
- Podczas rozmowy mężczyzna stwierdził, że zabraliśmy zwierzę bezprawnie. To nieprawda, mamy film, na którym czworonóg został nam przekazany. Dodatkowo właściciel stwierdził, że pies chodził ze złamaną nogą najwyżej 5 dni. Pomijając, że według naszego weterynarza, jest to bardzo mało prawdopodobne, zakażenie nie zdążyłoby się tak rozwinąć, to i tak 5 dni z kością na wierzchu to koszmarny los dla zwierzęcia – dodała kobieta z fundacji.
Dzisiaj, w poniedziałek, magistrat w Grodzisku Mazowieckim złożył publiczne oświadczenie.
- W związku z zaistniałą sytuacją, jaka miała miejsce we wsi Kozery, tj. interwencyjnym odebraniem zwierzęcia – psa rasy mieszanej o imieniu Miodek, informujemy, że w dniu 12 lutego 2024 r. Pani Iwona Skirzyńska złożyła rezygnację z funkcji sołtysa Sołectwa Kozery oraz Pan Marcin Skirzyński zrezygnował z członkostwa w Radzie Sołeckiej. Jednocześnie informujemy, że gmina podejmie dalsze działania proceduralne zgodnie ze statutem sołectwa w celu obsadzenia funkcji sołtysa i radnego sołeckiego. Chcielibyśmy Państwa zapewnić, iż Miodek jest pod bardzo dobrą opieką. Jesteśmy w stałym kontakcie ze schroniskiem. Dodatkowo właściciele psa zadeklarowali gotowość do pokrycia kosztów leczenia – możemy przeczytać w piśmie z Urzędu Miejskiego w Grodzisku Mazowieckim.
Niestety nie udało nam się dodzwonić do pani sołtys i poznać jej wersji wydarzeń. Pies jest pod opieką weterynarza, jednak jego życiu wciąż grozi niebezpieczeństwo. Miejmy nadzieję, że uda się go uratować, a w przyszłości odnajdzie naprawdę kochającą rodzinę.
Napisz komentarz
Komentarze