Ofiarą był Marek D., mieszkaniec Piastowa, który niedawno wyszedł z więzienia za drobne przewinienia. Feralnego dnia odwiedził znajomą oraz jej konkubent, którzy mieszkali przy ulicy Dworcowej niedaleko szkoły podstawowej nr 1. Trójka razem piła alkohol. Według zeznań kobiety poszła spać, kiedy mężczyźni jeszcze spożywali trunek. Obudziły ją dziwne hałasy. Gdy sprawdziła, co się dzieje, odkryła, że jej gość jest cały zakrwawiony. Prokuratura podejrzewa, że został pobity przez jej konkubenta. Mieszkanka Piastowa postanowiła umyć poszkodowanego z krwi. Następnie jej partner przeniósł Marka D. na wózek ich 4-letniego dziecka i za jego pomocą przewiózł w okolice torów kolejowych, gdzie porzucił ofiarę. Podczas podróży użył przejścia technicznego PKP, przy którym jest zainstalowana kamera. Nie wiadomo, czy ofiara jeszcze wtedy żyła. Po porzuceniu byłego gościa w ich domu para spakowała się i wraz z dzieckiem wyjechała do hotelu w Pruszkowie.
Marka D. odnalazł pracownik PKP. Mężczyzna nie żył. Zawiadomiona została policja, która dzięki nagraniom z monitoringu z łatwością odkryła osobę, która porzuciła ciało. Winny był im znany z wcześniejszych interwencji. Szybko odnaleziono i zatrzymano ukrywającą się parę.
- Po zatrzymaniu sprawcy został on doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie, gdzie usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowia, którego konsekwencją była śmierć ofiary (art. 156 par. 3 k.k.), a następnie został przesłuchany i złożył wyjaśnienia. Z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku śledztwa, a także z uwagi na surową karę grożącą podejrzanemu, Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie skierowała do Sądu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie. Sąd Rejonowy w Pruszkowie przychylił się do wniosku prokuratury i wskazał, że materiał dowodowy zgromadzony w toku śledztwa wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzuconego mu czynu – przekazał nam rzecznik prasowy prokuratury okręgowej, Szymon Banna.
Partnerka aresztowanego mężczyznę została oskarżona o niezawiadomienie o przestępstwie. Do rozprawy w sądzie pozostaje na wolności.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Marek D. mógł pożyczyć pieniądze znajomej parze, a w dniu śmierci przypomniał o spłacie długu, co spowodowało wybuch agresji między mężczyznami. Zatrzymana para była znana wielu mieszkańcom miasta. Nieraz była widywana, kiedy wraz z dzieckiem, nad ranem zbierali złom lub wracali pijani do domu. Postaramy się dla Państwa powrócić do sprawy wraz z pojawieniem się nowych informacji.
Napisz komentarz
Komentarze