Reklama

Zbrodnia w Grodzisku Mazowieckim

Wiadomości prosto z Expressu Wieczornego, czyli o zabójcy dwóch kobiet w Grodzisku Mazowieckim i kto za tę zbrodnię został skazany
Zbrodnia w Grodzisku Mazowieckim
Sprzedawca wody sodowej, wprawdzie nie ten z opowieści, ale w podobnym stylu

Źródło: NAC

Podróż do Grodziska Mazowieckiego dla pasażera lubiącego ciekawostki architektoniczne i modernizm na stacjach kolejowych to duża atrakcja. Skrzydlate wiaty, które otrzymały miano zabytków przyciągają uwagę wędrowca. Na linii Warszawa – Zachodnia wzniesiono przed wojną wysokie perony i wiaty na stacjach Ursus, Piastów, Pruszków. 

22 maja 1937 r. zelektryfikowano kolejny odcinek Pruszków – Grodzisk, zaś 6 września 1937 roku szlak Grodzisk – Żyrardów. I na tych stacjach wybudowano kolejne wysokie perony, poczekalnie i wiaty. Konstrukcje wiat opiniowane były przez Radę Techniczną przy Ministerstwie Komunikacji oraz przez rzeczoznawców artystycznych. Modernistyczne przystanki w układzie wyspowym stanowiły estetyczne rozwiązanie architektoniczne. Tylko wiaty w Pruszkowie i Grodzisku budziły sprzeciw co poniektórych, gdyż zasłaniały widok budynków dworcowych. Budynki postawione w polskim stylu narodowym, realizowane według projektu Romualda Millera latach 1924 – 1928 zaciekawiały swoją formą. Ot i sceneria i historia miejsca, w którym wydarzyły się opisane tu zdarzenia.

Zainspirowana wyglądem peronów i wiat pomyślałam o wydarzeniach z dawnych lat i tłumach pasażerów udających się do lub z pracy. Każdy z nich kupował w kioskach stacyjnych ekspresiak i jadąc pociągiem studiował jego treść. Wszyscy czytali Express Wieczorny. I tak rodzą się wspomnienia przystanków sprzed wielu lat, gdzie można było zakupić gazety codzienne i wsiadając do pociągu, jadąc do szkoły czy pracy poczytać co tam nowego zdarzyło się w świecie i okolicy. Jedno z tych wydarzeń nazwanych sensacyjnymi opiszę.

Fragment strony tytułowej dziennika Express Wieczorny fot: zbiory autorki

Zbrodnia i co dalej?

Tę historię przywołałam z dwóch powodów. Pierwszy to ten, że zdarzenie zabójstwa zostało szczegółowo opisane właśnie w Expressie Wieczornym we wrześniu 1946 r., drugi powód to ten, że sprawa zaczęła się od zeznań pewnego sprzedawcy wody mineralnej ze stacji w Grodzisku Mazowieckim.

Wojna się właśnie skończyła. Sąsiedzi dwóch mieszkanek Grodziska uświadomili sobie, że od pewnego czasu, czyli od kilku dni nie widzieli pań wychodzących lub wchodzących do ich domów. Kiedyś sąsiedzi byli bardziej ze sobą zaprzyjaźnieni niż dziś, stąd troska i szybka reakcja na wydarzenia. Najpierw usiłowano zajrzeć przez okna i stukaniem do drzwi wejściowych sprawdzić co się dzieje w mieszkaniu, potem zawiadomiono milicję. 

Dziennikarz Expressu pisze, że mieszkankami, które wzbudziły troskę sąsiadów były: Marianna Feluch i jej córka tancerka, żona szofera ministerialnego Kazimierza Romana. Dalej dziennikarz ujawnia, że kobiety były zamordowane w sposób wyrafinowany, a w mieszkaniu nie było śladów plądrowania. Te okoliczności zastanowiły stróżów prawa. Przesłuchano okoliczną ludność i wyciągnięto wnioski. Kluczowe były zeznania właściciela budki z wodą sodową, znajdującej się obok stacji EKD. Jak przypuszczam, świadek ten był dobrym obserwatorem tego co się dzieje wokół, nie chcę go podejrzewać, że był też współpracownikiem milicji, bo dowodów na to nie ma. 

Sprzedawca wody mineralnej zeznał, że owszem widział szofera Romana jak pewnego dnia szedł ze swoim szwagrem Matusiewiczem w kierunku stacji, obaj byli bardzo mocno zdenerwowani, a Roman miał opatrunek na ręku. To wszystko mogło sugerować, że być może według dużego prawdopodobieństwa Roman zabił obie kobiety. Co gorsza wszyscy w okolicy wiedzieli, że szofer jest w konflikcie z żoną i nawet niedawno zgłosił się do komisariatu Milicji Obywatelskiej aby uzyskać zaświadczenie, że jego żona była niedawno zatrzymana za pijaństwo. Fakt, że żona była alkoholiczką miał być mocnym powodem do rozwodu. I tu następna sprawa! Szofer nie dostał od milicji żądanego zaświadczenia i wtedy powiedział – No, to ja nie mam innej rady, muszę zrobić wszystko, aby się jej pozbyć.

Stacja w Grodzisku Mazowieckim fot: NAC

Roman, szofer ministerialny został aresztowany

Aresztowano Romana stawiając mu zarzut zabójstwa żony, a Matusiewicza za współudział. Panowie bronili się tym, że mają alibi na wieczór zabójstwa. Owszem odwiedzali panie, ale nie tego dnia. Roman twierdził, że w dniu zabójstwa był cały dzień na służbie. Właściciel budki z wodą sodową mógł go widzieć innego dnia, czyli pomylił dni. Niestety, uwierzono sprzedawcy wody sodowej.

Prokurator sporządził akt oskarżenia i wyznaczono termin rozprawy. Było pewne, że według postawionych zarzutów, poszlak i zeznań świadków, szofer Roman dostanie tak zwaną czapę, czyli karę śmierci za zabicie żony i teściowej. Tym bardziej, że czasy były trudne, nikt w sądach nie patyczkował się z mordercami i łatwo wydawano wyroki bez specjalnych analiz psychologicznych, angażowania profilerów itd. I może życie szofera Romana by się na tym zakończyło, gdyby nie cud. Przypuszczalnie tym cudem było to, że wynajął dobrego adwokata do swojej sprawy, czyli mecenasa Ekiela, być może, że też ważną rolę odegrało to, że Roman pracował jednak w ministerstwie. Ale nie uprzedzajmy faktów. Panowie za kratami siedzieli już 9 miesięcy, gdy zdarzył się ten cud.

Tytuł  z Expressu Wieczornego z 1946 r. fot: zbiory autorki

W Grodzisku Mazowieckim aresztowano pasera, który wśród rożnych fantów posiadał główkę do maszyny do szycia. Ta główka do maszyny najwidoczniej była na tyle charakterystyczna, że natrafiono na złodzieja niejakiego Truska, który w trakcie przesłuchania przyznał się do zabicia Feluchowej i jej córki, czyli żony szofera Romana. Nawet opowiedział bardzo dokładnie przebieg zbrodni  i wyraził swoje rozczarowanie, że w mieszkaniu obu pań nie było solidnych fantów do zabrania. Ciekawym zbiegiem okoliczności było też to, że gdy Trusk został osadzony w więzieniu, w którym siedzieli Roman i jego szwagier. Roman, co już zupełnie nadaje tej sprawie niecodzienności, pracował w kancelarii więziennej. To on wprowadzał do ewidencji Truska. Pogadał sobie z nim, powiedział za co siedzi i wtedy okazało się, że obaj są więźniami, którym postawiono te same zarzuty w tej samej sprawie. Szofer Roman odzyskał wolność, ale 9 miesięcy przesiedział za niewinność. 

Dziwne śledztwo i sensacyjne zwroty akcji były tak ciekawe, że żył nimi nie tylko Grodzisk Mazowiecki, ale też cała okolica z Warszawą włącznie, może dlatego sprawa została opisana w Expressie Wieczornym. 

Skrzydlata wiata na stacji w Grodzisku Mazowieckim fot: rejestr zabytków

 

Czytaj też:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Blich 14.10.2024 12:22
Dziękuję za ten artykuł, Pani Małgorzato.

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Reklama
Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!
 
Reklama
Reklama