Rok 1939 był rokiem, w którym rozpoczęła się II wojna światowa, na zawsze zmieniła oblicze świata i wiele powiedziała prawd o ludziach. Ciekawa byłam jak wyglądał świat w jej przededniu i czym żyły gazety na przykład w czerwcu 1939r. Pisano: Berlin pociesza się paktami o nieagresji. Co zapewne uspakajało czytelników prasy, mówili: wojny nie będzie! Ciekawe są też doniesienia o wspólnej propagandzie Niemców i Włochów. Co u Anglików? Anglicy żyli zamachem na księżnę Kentu, do której strzelano ze strzelby myśliwskiej na placu Belgrave, gdy ta wsiadała z przyjaciółką do samochodu i udawały się do kina. Na szczęście zamach był nieudany. Księżna spokojnie obejrzała film i dopiero po powrocie policja/ochroniarze dostrzegli ślady zamachu na samochodzie. Zamachowca ujęto. Był Anglikiem, co jest istotne, bo początkowo podejrzewano Irlandczyka. Niestety w tym samym dniu gazety informują, że w Czechach zastrzelono znanego prawnika.
Wieści z Polski
I tu dużo wydarzeń, niektóre tragiczne. Jedna wiadomość wesoła i ważna widocznie, skoro piszą o tym w prasie: polscy projektanci cieszą się, że nasza moda po wystawie na Broadwayu odnosi ogromny sukces, jest szansa na korzystne kontrakty.
Na pierwszej stronie gazety Dobry Wieczór z 6 czerwca na nieomal pół strony obszerny artykuł o pożarze Dworca Centralnego w Warszawie. Spłonęła hala odjazdów. Przez kilka godzin nowy, wielki gmach spowity był w kłębach czarnego dymu. Płomienie natrafiły, jak pisze dziennikarz, na łatwopalny materiał, czyli korkową izolację stropu, która była wysmarowana smołą. Wysłano wszystkie zastępy straży ogniowej z Warszawy i okolic i dzielni strażacy uporali się z pożarem i zniszczeniami wokół torów. We wczesnych godzinach porannych na miejsce pożaru przybył premier gen. Sławoj Składkowski, który też odwiedzał później rannych w czasie akcji strażaków w szpitalach. Ogień powstał podczas spawania konstrukcji stropu.
W dwa dni potem nowa tragedia związana z kolejnictwem.
Katastrofa kolejowa w Pruszkowie
W środę 8 czerwca 1939 r. na stacji w Pruszkowie wykoleił się pociąg jadący z Katowic do Warszawy. Przyczyną katastrofy, jak stwierdziła powołana komisja, oceniająca to co się zdarzyło, była nadmierna prędkość pociągu. Maszynista wiedząc, że ma spore opóźnienie zaczął gnać z szybkością 90 km/h zamiast 40 km/h. W katastrofie straciło życie 6 osób, było też wielu rannych. Tak relacjonuje to co się wydarzyło dziennikarz, który przybył na miejsce katastrofy w niespełna godzinę po wykolejeniu się pociągu:
„Dojeżdżamy do Pruszkowa. Przejazd przez tory kolejowe, skręt w prawo. Oto i ciche, puste uliczki miasteczka. Kierujemy się w stronę stacji. Jest godzina 12.55. Mijamy budynek stacji kolejowej. Gromadki ludzi śpieszą w jednym kierunku, łatwo już teraz trafić. 200-300 metrów do przejazdu. Dwa, trzy kroki w stronę toru i jesteśmy na miejscu wypadku. Akcja ratunkowa już w całej pełni. Na jeden z sąsiednich torów zajeżdża od strony Warszawy specjalny pociąg ratowniczy. Każda minuta, każda sekunda mogą decydować o życiu ludzkim. Koło piętrowego domku-bloku kierownika ruchu, rozbił namioty Czerwony Krzyż. Tu sprawnie niesiona jest pierwsza pomoc. Nakładane są prowizoryczne opatrunki, lekarze dają znieczulające zastrzyki, po czym ranni odnoszeni są do karetek sanitarnych i odwożeni do powiatowego szpitala.
Relacja podróżnego, świadka katastrofy
Jeden z pasażerów opowiada swoją podróż tym feralnym pociągiem: „Byłem w podróży służbowej — mówi nasz towarzysz — wyższy urzędnik jednego z ministerstw. — Dziś wracałem z Cieszyna do Warszawy. W Zebrzydowicach o godz. 6.00 wsiadłem do pociągu pospiesznego, którym o godz. 1. miałem stanąć w Warszawie— — Dlaczego wybrałem właśnie ten wagon. Pośpieszny w Zebrzydowicach zatrzymuje się tylko minutę. Ten właśnie wagon stanął najbliżej mnie. Wsiadłem. Od Koluszek do Warszawy pociąg już się nie zatrzymuje. Za Skierniewicami wyszedłem z przedziału na korytarz. Było strasznie gorąco. Radziwiłłów. Grodzisk. Milanówek. Brwinów — migały małe stacyjki. Pociąg szedł szybko. Dojeżdżaliśmy do Pruszkowa. Nagle uczułem bardzo gwałtowne hamowanie, następnie silne chybotanie się wagonu. Instynktownie wyczułem niebezpieczeństwo. W tej samej chwili usłyszałem głuchy trzask i z przerażeniem ujrzałem w korytarzu wagonu wjeżdżającą w mój wagon ścianę wagonu sąsiedniego. Zbliżała się coraz bardziej do mnie— Uskoczyłem odruchowo do przedziału i skulony rzuciłem się ławkę. Uczułem ból w kolanie. Starałem się wydobyć. Nadaremnie. Po dłuższej chwili — tak przynajmniej mi się zdawało — usłyszałem głosy z zewnątrz. Teraz dopiero uświadomiłem sobie, iż to katastrofa. Wydobyto mnie w krótkim stosunkowo czasie. Byłem tym jedynym, zdaje się pasażerem z nieszczęsnego wagonu, któremu udało się ujść z nieznacznymi tylko obrażeniami.”
Ciekawostką, o której później rozpisywała się prasa było to, że duże obrażenia i śmierć ponieśli pasażerowie jadący w wagonach produkcji czeskiej skonstruowane w większości z drewna. Wagony produkcji polskiej nie uległy zmiażdżeniu. Na podłogach było dużo szkła, ale drzwi nie uległy zniekształceniu i otwierały się nadal sprawnie i nie zacinały się. Wagony polskiej produkcji były konstrukcji stalowej. Tę tezę, że nie byłoby tyle ofiar śmiertelnych, gdyby pociąg składał się tylko z wagonów stalowych świadczy wagon zaraz za lokomotywą i wagon pocztowy. Oba te wagony były wyrzucone z szyn, ale nie były zbytnio zniszczone, mimo że to właśnie na nie poszła największa niszcząca siła.
Gazety drukowały listy rannych i zabitych w katastrofie, powoli porządkowano i dworzec warszawski po pożarze i stację w Pruszkowie, ludzie na chwilę wrócili do codzienności
Napisz komentarz
Komentarze