Reklama

Fabryka ołówków w Pruszkowie - Część pierwsza rok 1944

Już nie pamiętam czy to był sierpień czy wrzesień 1944 r., czas powstania warszawskiego gdy moi dziadkowie Stefan i Anna zostali wyrzuceni z Warszawy i ulokowani w obozie zwanym Dulag 121 w Pruszkowie
Fabryka ołówków w Pruszkowie - Część pierwsza rok 1944
Kolumna wypędzonych z Warszawy w tle zdjęcia największa hala obozu Dulag 121

Źródło: Muzeum Warszawy

Już nie pamiętam czy to był sierpień czy wrzesień 1944 r., czas powstania warszawskiego gdy moi dziadkowie Stefan i Anna zostali wyrzuceni z Warszawy i ulokowani w obozie zwanym Dulag 121 w Pruszkowie. Anna miała wówczas 44 lata, Stefan był od żony starszy o kilka lat. Dzieci obojga, Jan i Danuta walczyli w powstaniu i rodzice nie mieli wiadomości czy jeszcze żyją. Anna mało opowiadała o marszu do obozu. Nie jestem w stanie dziś przypomnieć sobie czy odbyli część podróży pociągiem. Długą drogę odbyli piechotą, w końcu dotarli do Pruszkowa, gdzie zostali zakwaterowani w halach fabrycznych. To co się działo dookoła było istnym koszmarem, przechodziły tłumy wynędzniałych warszawiaków, każdy niósł niewielką walizkę lub tobołek. Wiele osób swój spakowany w domu dobytek pozostawiało po drodze, bo jego ciężar uniemożliwiał sprawny marsz. Do tych co szli zbyt wolno lub kładli się zmęczeni na ziemi czekała śmierć. Anna i Stefan w pruszkowskim obozie znaleźli jakiś kąt, gdzie ktoś rozsypał trochę słomy. Siedzieli spragnieni i głodni. I wtedy podeszła do nich młoda dziewczyna i zapytała czy mają kubki lub manierkę. Mieli, co się okazało istotne w przetrwaniu, bo dziewczyna zaraz wróciła z wiadrem wody, którą wlała do kubków. Poinformowała, że jest punkt na terenie obozu, może nawet kilka, gdzie trzeba się zgłosić z manierką po zupę. Gdy Anna mi opowiadała o tym, zapytałam kto dawał tę zupę, skąd ją brano, wtedy dowiedziałam się o działalności Rady Głównej Opiekuńczej. I dopiero po latach, gdy ukazywało się coraz więcej wspomnień o obozie skojarzyłam to RGO z Fabryką Ołówków w Pruszkowie i córce właściciela, Basi Majewskiej, która potrafiła wyprowadzić z obozu tych, których trzeba było ratować od razu i koniecznie. W Muzeum Powstania Warszawskiego w dziale Historia Mówiona znalazłam kilka relacji z 1944 r. 

Znalazłam też relację pani Barbary Majewskiej-Luft i jej odpowiedź na pytanie czym się zajmowała na terenie obozu: 

„ ...trzeba było opatrunki nakładać, tutaj przenosić chorego, tutaj pomóc komuś, tutaj... No, a przede wszystkim ludzie prosili: „Wyprowadźcie nas stąd”. No i główne nasze zadanie, nie odgórnie nam dane, ale nasze, tak jak myśmy widziały to zadanie, to kogo się da wyprowadzić z obozu. No i starałyśmy się wyprowadzać ludzi, zwłaszcza ludzi młodych, którym grozi wywiezienie.”

Barbara Majewska- Luft fot: muzeum Dulag 121


Opowiada Maria Dmochowska pseudonim „Maja” łączniczka i sanitariuszka

Powiedziała tak: 

„Tu stójmy, nie wchodźmy na razie do żadnej z tych hal, bo tam okropnie, tu sobie stójmy”. 

Ktoś tam przyniósł jakąś zupę... Tam działało już jakieś RGO czy coś takiego, tak że dostaliśmy trochę zupy, trochę chleba, coś tam zjedliśmy, wypiliśmy. Kazik poszedł, tam gdzie było to kierownictwo tego obozu, i tam byli nasi polscy lekarze, oczywiście jako lekarze polscy byli to akowcy, ale nikt nie wiedział, że to jest AK. Między innymi była pani Margolisowa, Żydówka, ale nikt nie rozpoznał. Ona była lekarzem obozowym, a jej córka Ala Margolis to była żona Marka Edelmana i razem walczyli w getcie. Ale nie opowiadamy o Marku, a też się wiąże historia Marka z tym obozem, ale o sobie na razie. Więc [Kazik] tam dotarł i tam zobaczył panią Barbarę, Basię Majewską. Nie wiem, czy wiadomo powszechnie, że była w Pruszkowie wielka fabryka ołówków i kredek Majewskich. To byli potentaci finansowi, wszystkie ołówki, wszystkie kredki przed wojną miały na sobie złoty napis „Majewski”. Nie wiem, czy teraz ta fabryka jest, fabryką ołówków. Oni byli oczywiście wszyscy w konspiracji. I te dwie siostry Majewskie były tam właściwie rezydentkami AK. Potrafiły wyciągnąć, sobie tylko znanymi sposobami, oficerów AK, żeby uciekali. I musiał być ten mój Kazik ważną osobą, że Kazik potrafił nawiązać z nią kontakt. Kazik nawiązał kontakt, ale widocznie się dowiedział, że cały oddział to nie może zostać w taki sposób [wyciągnięty] albo później najwyżej. Dość, że Kazik przyszedł, wybrał dwóch, tego swojego zastępcę i jeszcze jednego chłopaka.” 

Żołnierze tu wspominani to Obwód IV Ochota; Grupa „Kampinos”, kompania por. „Lawy”. Szlak bojowy: Ochota, Kampinos

Czytając wspomnienia z tego koszmarnego czasu zastanawiałam się wiele potrzeba było odwagi ze strony właścicieli Fabryki Ołówków, zaufania wzajemnego i w końcu patriotyzmu, żeby w sytuacji grozy umieć pomagać, być potrzebnym.

Statut Towarzystwa Akcyjnego Fabryk Ołówków St. Majewski fot: Polona

Druga relacja tym razem opowiada pan Zdzisław Zaborski pseudonim „Błyskawica” z rodziny współwłaścicieli Fabryki Ołówków:

Rodzina była duża. Zawsze były utrzymywane stosunki... Ojciec był dyrektorem fabryki ołówków i tam się koncentrowała jego bardzo rozwinięta działalność społeczna, tak że w domu było społeczne podejście do życia i do polskości także. Patriotyzm wyssałem właściwie z życia rodziny, mając głębokie tradycje [rodzinne]. Ojciec działał w konspiracji już w czasie pierwszej wojny w POW, przedtem był w strzelcach we Lwowie. Następnie pełnił bardzo dużo różnych funkcji społecznych w czasie międzywojennym. Był prezesem miejskiego komitetu LOPP-u, to dawniej była organizacja popularyzująca nie tylko lotnictwo, ale również obronę przeciwlotniczą. Byłem wciągany do tych rozmaitych działalności, nawet do tego, że pieczęcią przybijałem legitymacje, które ojciec wydawał kursantom przeszkolonym w obronie przeciwlotniczej. Odbywały się różne ćwiczenia. Pamiętam na przykład, że w domu harcerze pełnili służbę przy telefonie, jak były te ćwiczenia. Przed wojną sprawa obrony przeciwlotniczej była bardzo popularna. Spodziewano się nalotów i wobec tego były szkolenia sanitarne i przeciwgazowe... Mieliśmy też zresztą w domu maski na wszelki wypadek. Oczywiście nigdy nawet nie mieliśmy okazji tego spróbować. Zdzisław Zaborski żołnierz AK Obwód VII „Obroża”, Rejon VI Pruszków.

Fabryka Ołówków przed wojną była bardzo znana w Europie, założona pod koniec XIX wieku w Warszawie dość szybko rozwinęła się i przeniesiono ją do Pruszkowa. Anna i mój tata wspominali, że te ołówki z Pruszkowa od Majewskich miały logo księżyc z gwiazdką i były najlepsze. Patriotyzm rodziny właścicieli i ich chęć pomocy w czasach kryzysów ujawniał się w konkretnych zdarzeniach, bo ta zupa i woda do kubka nalana we wrześniu 1944 r. moim bliskim ratowała życie. 

Jest też bardzo ciekawa opowieść o złocie oddanym przez rodzinę Majewskich, aby w 1943 r. przekupić Niemców i wydobyć z więzienia grupę pracowników fabryki aresztowanych i katowanych. O tym i o początkach zakładu Stanisława Majewskiego napiszę w drugiej części. CDN.

2 sierpnia 2022 r. przeczytałam na stronie Muzeum Dulag121: Z przykrością zawiadamiamy o śmierci Pani Barbary Majewskiej-Luft – sanitariuszki pomagającej więźniom obozu Dulag 121 .

Reklama wyrobów TA Fabryk Ołówków fot: z broszury TAFO
Reklama wyrobów TA Fabryk Ołówków fot: z broszury TAFO

Przeczytaj również:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!
 
Reklama
Reklama