Dwie grodziskie podstawówki przeszły na nauczanie hybrydowe po tym, jak w obu placówkach wykryto przypadki zakażenia koronawirusem.

Sprawa dotyczy Szkoły Podstawowej nr 5 i placówki w Książenicach. – W uzgodnieniu z Powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną w Grodzisku Mazowieckim podjęta została decyzja o przejściu na tryb nauki hybrydowej w przypadku dwóch szkół podstawowych. Wszystkie pomieszczenia w budynkach poddane zostały dezynfekcji – poinformowała dyrektor grodziskiego biura oświaty Ewa Burzyk. Osoby zakażone zostały poddane izolacji, zaś potencjalnie zagrożonych zakażeniem objęto kwarantanną.

Aby zminimalizować ryzyko dalszych zakażeń, dyrektor SP5 Małgorzata Okurowska powołała specjalny zespół ds. bezpieczeństwa epidemicznego środowiska szkolnego. W skład zespołu wchodzą przedstawiciele Rady Pedagogicznej, Rady Rodziców oraz administracji szkoły. Ich zadaniem będzie codzienna ocena stanu bezpieczeństwa szkoły i bieżące raportowanie potencjalnego zagrożenia.

Zmiana trybu oznacza, że część uczniów chwilowo uczy się zdalnie. W przypadku szkoły w Książenicach, dzieci wrócą do szkoły od poniedziałku. Uczniowie SP5 będą wracać etapami – część klas skierowano na nauczanie zdalne do 1 października, część zaś – do 5 października. Jak zapewnia Ewa Burzyk, rodzice otrzymali już szczegółowe instrukcje. Dyrektor grodziskiej oświaty przypomina również o przestrzeganiu zaleceń sanitarnych, a więc noszeniu maseczek, częstym myciu rąk i zachowywania bezpiecznych odległości. Należy również pamiętać o wewnętrznych procedurach, wprowadzonych przez dyrekcje poszczególnych szkół. Wdrożone od 1 września regulaminy zakazują uczęszczania do szkoły dzieciom z objawami infekcji dróg oddechowych. Zakaz dotyczy także uczniów, których rodziny przebywają na kwarantannie. Dyrektorskie rozporządzenia regulują także kwestie noszenia masek, pomiarów temperatury oraz wchodzenia osób trzecich (w tym rodziców i opiekunów) na teren danej szkoły.

Uczniowie do szkół, statystyki w górę

W ostatnich dniach w Polsce odnotowano znaczący skok zachorowań. Po raz pierwszy od wybuchu pandemii dzienny przyrost zakażeń wyniósł ponad półtora tysiąca. Eksperci wskazują, że wzrosty wynikają m.in. właśnie z otwarcia szkół. – Jedną z metod [zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa – przyp. red.] byłoby zamykanie wszystkich szkół w tych powiatach, w których jest ponad 6 przypadków na 10 tys. Obecna metoda jest łagodniejsza, ale być może niewystarczająca. Liczba chorych może bardzo szybko rosnąć. Zanim wirus nie odpuści, trzeba regulować „ruchem” – czyli uniemożliwiać łatwe rozprzestrzenianie wirusa – tłumaczy dr Franciszek Rakowski z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna. Dr Rakowski jest współtwórcą zleconych przez rząd matematycznych modeli rozwoju pandemii. – Niestety sprawdzają się nasze wyliczenia prognozujące rozwój pandemii. To, co jest niebezpieczne, to to, że wzrósł wskaźnik R, mówiący o tym, ile osób zakaża jedna osoba. Wynosi 1,5. A był moment, kiedy spadł do 1. Ten obecny oznacza, że pandemia będzie się rozwijać. Tylko spadek poniżej 1 oznacza wygaszanie – wyjaśnia w rozmowie z DGP.

Czy zatem dojdzie do ponownego zamknięcia szkół? Na razie to raczej wątpliwe. Minister Edukacji Dariusz Piontkowski nie ukrywa, że jego resort chciałby uniknąć powrotu do kształcenia wyłącznie na odległość. Jeśli jednak nowa fala zakażeń będzie przybierać na sile, może się okazać, że nie ma innego wyjścia.

Czytaj również: Koronawirus w pruszkowskich szkołach