Reklama
Odpady za płotem

Autor: zdjęcia Beata Pawłowicz

Od ośmiu lat Adam B. domaga się, aby z posesji, z którą sąsiaduje, usunięto śmieci i pojemniki z nieznanymi substancjami.


Na sąsiedniej działce w 2011 roku funkcjonowała firma zajmująca się zbieraniem odpadów, zezwolenie na prowadzenie działalności cofnięto, śmieci zostały.

Z poddasza domu pana Adama widać wiele beczek i innych pojemników oraz zwykłych śmieci wypełniających plac i kilka budynków na sąsiedniej posesji. W dachu jednego z nich specjalnie zrobiono prostokątny otwór, aby łatwiej było do wnętrza wsypywać koparką śmieci.

W 2014 roku, a potem w 2016 i kolejnych latach, pan Adam zwracał się m.in. do Urzędu Miejskiego o podjęcie działań w celu usunięcia wysypiska. Sprawa odżyła kilka dni temu, kiedy dziennikarze „Uwagi” TVN nakręcili o Chlebni program.

Pisma i śmieci


– Od 2014 roku wielokrotnie odbywałem spotkania z burmistrzem i urzędnikami, za każdym razem byłem zapewniany, że się sprawą zajmą – mówi Adam B. – A potem dostawaliśmy kolejne pisma. Urząd Miejski wykonuje od lat czynności pozorne: pisze i śle pisma. Niby nie chce śmieci i  jest zainteresowany usunięciem odpadów i ich utylizacją, ale one nadal tu są. A przecież oni wiedzą, że to co tam jest, może być niebezpieczne dla mieszkańców – dodaje.

„W trakcie oględzin stwierdzono, iż na przedmiotowej działce znajdują się pojemniki z nieznanymi substancjami, które potencjalnie mogą stanowić zagrożenie dla mieszkańców sąsiednich posesji oraz dla środowiska, ponadto składowane (w postaci hałdy) mogą być ogniskiem rozwoju niechcianych organizmów: gryzoni oraz owadów należących do rodziny muchówek, które są wektorami niebezpiecznych chorób…” – czytamy w piśmie Urzędu Miejskiego z 14 maja 2018 roku.

No i tak jak napisano: szczury i myszy pojawiły się. Przekopują się pod ogrodzeniem, grasują po ogrodzie Adama B. To, czego autorzy pisma nie przewidzieli, to zniknięcia kretów. Adam B. obawia się że koniec zmagań, które przez lata toczył z kretami o kształt podwórza, to niepokojący sygnał. Może to te szczury, a może skażenie gleby?

Czytaj również: Kolejne kary za wyrzucanie śmieci do lasu


Miłość i utylizacja odpadów


W 2011 roku firma zajmująca posesję w Chlebni otrzymała od Starosty Powiatu Grodziskiego decyzję zezwalającą na zbieranie odpadów innych niż niebezpieczne. Firmę założyła właścicielka posesji. Biznes prowadził mężczyzna, który został jej partnerem życiowym. Ponieważ, jak podali reporterzy „Uwagi”, jako osoba karana nie mógł założyć firmy utylizacji odpadów, zrobiła to ona.

– Według mojej wiedzy właścicielka posesji nie była tylko „słupem”, czyli kimś fikcyjnym, na kogo zakłada się takie firmy, a potem znika i zostawia z bałaganem – mówi Piotr Łączyński z Wydziału Ochrony Środowiska UM. – Przez kilka lat firma funkcjonowała normalnie. Sytuacja uległa pogorszeniu, kiedy jej konkubent zmarł.

Starostwo i cofnięte pozwolenie

Z powodu gromadzenia dużej ilości różnych odpadów, a także po monitach mieszkańców, którym nie podobało się to, co widzieli, inspektorzy Państwowego Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego i Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska przeprowadzili kontrolę firmy. Na jej podstawie stwierdzono, że rodzaj zbieranych odpadów jest niezgodny z wydaną decyzją. Firma nie przestrzegała ani ilości, ani rodzaju gromadzonych odpadów, ani też zasad ich magazynowania.

W konsekwencji Starosta Grodziski w 2014 roku cofnął zezwolenie na ten rodzaj działalności. Od decyzji firma złożyła odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Decyzja SOK, która zapadła w 2017 roku – o uchyleniu decyzji Staroty i umorzeniu powstępowania – nie była jednak korzystna dla firmy. Wynikała po prostu z tego, że zgodnie z nowa ustawą zezwolenie na zbieranie odpadów dla niej wygasło w 2016 roku. Ustawa zezwalała tylko na trzy lata działalności.

Tylko, że śmieci zostały. A jak jak twierdzi Adam. B.:

– W 2016 roku przyjechał tu tir i przywiózł kolejne odpady, wezwałem wtedy Straż Miejską, ale oni tylko popatrzyli i pojechali… śmieci zostały. Od 2018 roku, mimo że urzędnicy byli informowani o wyrzuceniu kolejnych nielegalnych śmieci, nikt się u nas nie pojawił. W 2019 roku sami zgłosiliśmy prokuraturze, że mamy nagrania, ale nikt się z nami nie skontaktował – stwierdza.

Kolejne decyzje Miasta

– Pierwszy raz wydaliśmy decyzję nakazującą właścicielce działki usunięcie odpadów 7 września 2016 roku, ale decyzja została zaskarżona i niewykonana – mówi Piotr Łączyński. – 9 lipca 2019 roku Urząd Miejski wydał drugą decyzję o posprzątaniu posesji. Niestety, znów to się nie stało – dodaje.

Powody były różne: najpierw brak kontaktu z właścicielką posesji, potem jej zadłużenia. Obecnie działka w Chlebni według informacji, jakie udało się nam zdobyć, nie należy do niej, została zlicytowana przez komornika.

– Miasto nie broni się przed przeprowadzeniem wywózki śmieci i poniesieniem kosztów ich utylizacji – zapewnia Piotr Łączyński. – Zanim jednak rozpoczniemy procedurę egzekucyjną i ogłosimy przetarg na wywóz i utylizację, musimy wiedzieć, co tam jest. Nie każda firma ma uprawnienia do utylizacji każdej substancji. Od tego też zależy koszt inwestycji. Szacujemy, że może on wynieść około półtora miliona. Potrzebna jest analiza próbek, a tę może przeprowadzić tylko prokuratura – dodaje.

Prokuratura Rejonowa została powiadomiona 10 października 2017 roku o możliwości zajścia przestępstwa w sprawie składowania odpadów w warunkach mogących zagrozić zdrowiu i życiu.

Dwa lata

Od czasu wydania drugiej decyzji o posprzątaniu posesji do programu „Uwaga” minęły dwa lata. Czy przez te dwa lata miasto nie interesowało się sprawą?

– Czekamy na analizę pobranych próbek i informacje, jakie substancje są tam składowane – stwierdza Piotr Łączyński.

Tymczasem jak dowiedzieli się widzowie „Uwagi”, Prokuratura Rejonowa sprawę umorzyła już w 2019 roku, uznając, że teren nie został skażony. Czyżby więc przeprowadzono analizy? W Prokuraturze Rejonowej w Grodzisku poinformowano nas, że o komentarz dotyczący tej sprawy zwrócić się należy do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jeszcze nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Znana ze zbiornika

Wieś Chlebnia jest znana z tego, że ma tam powstać 50 ha zbiornik retencyjny, sztuczne jezioro. Zwolennikiem tego pomysłu jest sołtys Sławomir Pietraszek, z którym krążymy wokół posesji w Chlebni, przez płot patrząc na zgromadzone tam pojemniki, śmieci i odpady.

– Widzi pani, w dachu tego budynku jest specjalnie zrobiony otwór, tak łatwiej im spychaczem wrzucać śmieci – mówi sołtys. – Drugi budynek, ta hala, też jest wypełniony odpadami. Zdaje się, że to jakieś części komputerowe? To co jest niebezpieczne w mojej ocenie – dodaje, pokazując ręką – może być w tych kilkunastu pojemnikach tzw. mauzerach (plastikowe w metalowych ramach), stoją pomiędzy budynkami. Co w nich jest? Chyba jakieś popłuczyny z farb, ale nikt żadnych badań nie robił.

Sołtys przed sześciu laty, jak ludzie zaczęli się skarżyć, przekazał Gminie, że źle się dzieje na tej działce. Gmina zwróciła się do prokuratury. Więcej sołtys nie mógł zrobić.

– To też nie jest sprawa, którą żyje wieś – dodaje. – Odpady zajmują mieszkańców, którzy graniczą z tą posesją. Ta część gminy jest industrialna, tu jest strefa przemysłowa. Za domem pana Adama B. są hale jedna za druga. Zakłady i magazyny. Sztuczne jezioro przywróci tu jakąś równowagę.

Czytaj również: Akcja sprzątania śmieci


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Komentarze
Reklama
Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!
 
Reklama
Reklama