Ciągłe wzrosty ceny węgla są już dla nas codziennością. Za paliwo, prąd, gaz, żywność i węgiel płacimy coraz więcej. Podwyżki uderzają coraz silniej w portfele wielu Polaków. Na gwarantowane ceny węgla u sprzedawców mogą liczyć odbiorcy indywidualni (gospodarstwa domowe), spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe. Na podstawie informacji uzupełnionych w Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB) rekompensaty na węgiel będą przyznawane gospodarstwom domowym, które jako główne źródło ogrzewania wykorzystują kocioł na paliwo stałe, kominek, kozę, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnię, kuchnie węglową lub piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane paliwem stałym. Wszyscy chętni na skorzystanie z programu muszą zarejestrować źródła ogrzewania w CEEB. Jak sygnalizowaliśmy wcześniej zgodnie z przyjętą przez Sejm ustawą od sierpnia cena węgla dotowanego dla odbiorców indywidualnych ma wynosić 996,60 zł za tonę. Maksymalnie będzie można kupić trzy tony w tej cenie. Firmy, które będą sprzedawać paliwo po cenie regulowanej, mają otrzymać rekompensatę w wysokości 1073,13 zł brutto.
Czy wystarczy węgla?
Handlującym węglem skorzystanie z systemu dopłat może się nie opłacać, gdyż może go po prostu w tym roku zabraknąć. Tym samym cena z pewnością pójdzie w górę. Warunkiem zatem, że sprzedaż (handel) po cenie „rządowej”, by był efektywny musi być fakt jego opłacalności. Nie ma też pewności, ile pieniędzy naprawdę trafi do firm prywatnych. Rząd na program dotacji przewidział maksymalnie 3 mld zł i dopuścił do rynku koncerny państwowe. Jeśli to one zajmą się tym rynkiem to z dużą dozą prawdopodobieństwa go zdominują. Pojawia się też pytanie czy limit 3 ton na gospodarstwo rodzinne to nie za mało, zwłaszcza przy wiekowych, dużych i słabo docieplonych budynkach. Uwaga: Zakładając, że gospodarstwa domowe w stopniu maksymalnym wykorzystają „swój przydział” i kupią po 3 tony węgla, założenia programu powodują, że budżet pokryje zapotrzebowanie 930 tys. rodzin, a zgodnie z szacunkami Ministerstwa Klimatu i Środowiska potencjalnych beneficjentów może być aż 4,3 mln.
Czytaj także: Ceny węgla jak z horroru.
- Aby jakoś opanować rosnące ceny węgla, potrzebne byłyby rozwiązania systemowe, a nie niepewne doraźne ustawy. Dobrym pomysłem byłoby np. utworzenie własnej sieci składów przez spółki węglowe, przez co tańszy polski węgiel byłby dostępny u źródła - twierdzi Stanisław Wolniewicz Duda, ekspert finansowy i prezes Finlef. - Ogłoszone dopłaty nie wpłyną znacząco na rynkową sytuację - deal proponowany przez rząd nie zainteresuje importerów, którzy po prostu straciliby na takiej transakcji. Zamiast 2,5 tys. zł za tonę na wolnym rynku dostaliby 1750-2 tys. zł i to z odroczonym terminem płatności. Kolejnym problemem jest to, że taniego węgla z dopłatą nie wystarczy dla każdego, a brak zastosowania progu dochodowego spowoduje, że opał może nie trafić do najuboższych. A ci, którzy się nie załapią, możliwe, że będą musieli kupować tonę surowca nawet za 4 tys. zł – dodaje.
Bardziej ekologiczni - pominięci
Wystawione do wiatru mogą poczuć się rodziny, które chciały nie dość, że oszczędzić, to jeszcze być proekologiczne i zamieniły (zaadoptowały) kotły węglowe na ekologiczne paliwo tzw. pellet. Cena tony tego surowca w tym roku wzrosła już ponad trzykrotnie z 850 zł do 2-3 tys. zł. W programie rządowym nie przewidziano żadnych dopłat dla ogrzewających dom za pomocą tego surowca. To według szacunków ekspertów nawet 300 tys. gospodarstw domowych. To może być spory problem.
Napisz komentarz
Komentarze