W sierpniu poprzedniego roku kobieta, jadąc przez Kanie przy torach WKD, zobaczyła biegnące samotnie dziecko. Dziewczynka miała około 1,5 roku.
- Zatrzymałam auto i podeszłam do dziecka. Nie tylko ja się nim zainteresowałam. Chwilę porozmawiałam z mężczyzną, który również chciał pomóc. Potem zabrałam dziewczynkę do żłobka, o którym wiedziałam, że był opodal. Droga zajęła nam kilka minut. Przez cały ten czas nikt nie wyszedł za maluchem ani go nie szukał. Kiedy weszłam do placówki, zapytałam, czy przypadkiem nie zgubili dziecka. Usłyszałam na to „Ojej”. Przyznaję, że moje dalsze słowa były niecenzuralne – przekazuje nam pani Maria, która zaopiekowała się zagubioną dziewczynką.
Dziecko „uciekło” z placówki. Po odprowadzeniu dziewczynki pani Maria poinformowała o zajściu policję i Urząd Gminy w Brwinowie.
- W sierpniu w „Filemonkach” powiedziano mi, że moja córka musiała wyjść przez jakąś dziurę w płocie i odeszła około 100 metrów, gdzie spotkała kobietę, która ją zawróciła. Dopiero niedawno dowiedziałam się, jaka była prawda. Dziecko było znacznie dalej, przy ulicy, opodal torów WKD. Robi mi się słabo, na samą myśl, co mogłoby się zdarzyć, gdyby nie pomoc obcych ludzi – poinformowała nas mama dziewczynki.
Po zdarzeniu urząd gminy zarządził kontrolę placówki.
- Sygnał o nieprawidłowościach w „Filemonkach” w Kaniach pojawił się 10 sierpnia 2022 r., kiedy to mieszkanka gminy poinformowała zarówno komisariat policji, jak i Urząd Gminy Brwinów o wyjściu dziecka bez nadzoru opiekuńczego poza teren nieruchomości, w której sprawowana była opieka nad dziećmi. W wyniku kontroli przeprowadzonej wówczas przez pracowników Urzędu Gminy Brwinów w miejscu sprawowania opieki nad dziećmi stwierdzono szereg nieprawidłowości – przekazuje nam w mailu urząd gminy.
Między innymi w placówce było o wiele więcej dzieci, niż pozwalają na to przepisy. W przypadku opieki dziennej placówka może zajmować się do 5 lub, w wyjątkowych sytuacjach, 8 podopiecznymi. Tutaj mogło ich być nawet 18. Ponadto wykazano, że furtka terenu była źle zabezpieczona, co mogło spowodować „ucieczkę” dziecka.
- Placówkę wezwano do usunięcia nieprawidłowości pod rygorem wykreślenia z wykazu opiekunów dziennych – dodaje urząd.
W grudniu kolejna wizyta potwierdziła, że placówka wciąż nie spełnia niezbędnych warunków, dlatego straciła prawo do przyjmowania dzieci. To jednak nie powstrzymało właścicielki placówki, która funkcjonowała aż do lutego obecnego roku. Urząd poinformował o bezprawnych działaniach komisariat policji, co dopiero zamknęło opiekę.
- Komisariat Policji w Brwinowie został poinformowany na początku lutego 2023 roku przez Urząd Gminy Brwinów o nieprawidłowościach w żłobku w Kaniach i obecnie trwają czynności wyjaśniające — poinformowała nas Karolina Kańka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej w Pruszkowie.
- Nie zostawię w ten sposób tej sprawy. Moje dziecko było narażone na niebezpieczeństwo. Chcę, żeby ktoś za to odpowiedział. Ponadto boję się o inne maluchy. Nie wiadomo, ile takich miejsc funkcjonuje w Polsce. Możliwe, że gdyby moje dziecko nie zostało znalezione same przy ulicy przez mieszkankę gminy, nigdy nie dowiedziałabym się o zaniedbaniach w „Filemonkach”. Obecnie jestem bardzo przewrażliwiona i sprawdziłam dokładnie miejsce, gdzie posłałam córeczkę – dodaje mama dziewczynki, którą odnaleziono bez opieki.
Koszt pobytu dziecka w placówce wynosił 1500 złotych.
Rodzice, którzy decydują się zostawić swoje pociechy w żłobkach, klubach i opiekach dziennych, wierzą, że dzieci trafiają w dobre ręce, opiekunowie zaś starają się zapewnić im jak najlepsze warunki. Historia z Kań pokazuje jednak, że nie wszystkie miejsca są godne zaufania.
Napisz komentarz
Komentarze