Piotr otworzył mi drzwi do swojego mieszkania. Wszedłem i stanąłem jak wryty. Byłem w toalecie. Z korytarza, zamiast do przedsionka, trafiłem do wc. Za nim był niewielki pokój, w którym stało łóżko, stół i szafki.
- Jak korzystam z toalety, wszystko słychać na korytarzu – odpowiedział na moje nieme pytanie Piotr.
Drzwi oddzielające wc z pokojem mój rozmówca musiał zdjąć, żeby zamontować pralkę. Maszyna nie zmieściłaby się w malutkiej toalecie (przedsionku), jednak jedyne możliwe podłączenie wody było właśnie tam. Drzwi zablokowałyby wężyki z wodą. Piotr zamienił je na płachtę materiału.
Rozejrzałem się po mieszkaniu. Nie zajęło mi to wiele czasu.
- A gdzie jest prysznic? Na korytarzu, wspólny na kilka mieszkań? – zapytałem. Już po minie mojego rozmówcy poznałem, że nie rozumiem problemów mieszkańców kamienicy przy ul. Ołówkowej 5. Piotr myje się w pracy. W kamienicy ma do dyspozycji jedynie niewielką umywalkę w mieszkaniu.
Szybko zrozumiałem, patrząc na mikrofalówkę i mały opiekacz, że o kuchnię nie mam po co pytać. Nie było miejsca, gdzie można byłoby zainstalować okap. Za ogrzewanie Piotrowi służył elektryczny grzejnik.
- Był tu piec typu koza, ale go oddałem. To niebezpieczne – przyznał mieszkaniec kamienicy. Napisałem wystarczająco dużo tekstów o ofiarach zaczadzenia, żeby się z nim zgodzić.
Przebywając w mieszkaniu Piotra, trudno było mi uwierzyć, że mamy XXI wiek. Mieszkanie miało około 20 metrów kwadratowych. Bez prysznica, kuchni i centralnego ogrzewania. Nie wyobrażam sobie, żeby mężczyzna zaprosił tu znajomych. Korzystanie z toalety byłoby wówczas dość krępujące. Zresztą było takie na co dzień dla mojego gospodarza, gdyż wszyscy na klatce słyszeli, kiedy tam był.
- To nic. Sąsiedzi z parteru muszlę toaletową mają bezpośrednio w pokoju. Gdyby nie zasłony, każdy z ulicy mógłby zobaczyć, jak z niej korzystają – dodał Piotr.
Mężczyzna starał się o mieszkanie komunalne jeszcze w latach 90. Otrzymał lokal w innej pruszkowskiej kamienicy, który miało powierzchnię 9 metrów kwadratowych. W 2010 roku Piotr trafił do więzienia. Kiedy wyszedł, jego kamienica została już zburzona. W zamian dostał lokal na Ołówkowej. Przyznaje, że w porównaniu z poprzednią kawalerką, obecne mieszkanie wydaje się przestronne. Jednak ciężko powiedzieć, czy jest lepsze. W tamtym miał prysznic.
- Warunki niewiele różnią się od tych z więzienia? – pytam.
- Tutaj nie ma krat w oknach. To jedyna różnica – zauważa mój gospodarz.
Obecnie Piotr pracuje w Brwinowie. Z tego, co mówi, stare życie zostawił za sobą. Napisał do mnie, aby poruszyć sprawę podwórza przed kamienicą. Podczas deszczu tworzą się tam kałuże i błoto. W zimę przed wejściem powstaje lodowisko.
- Tutaj mieszka dużo starszych osób. Moja sąsiadka to osoba niepełnosprawna. Ma trudności z poruszaniem się. Dla niej wyjście z budynku do duży problem. Położono tu tłuczeń, ale nie rozwiązał problemów – zauważył mężczyzna.
Swoje mieszkanie pokazał mi „przy okazji”. Na moje pytanie, czy starał się o zamianę lokalu, stwierdza wprost: „Z moją przeszłością? Nie mam szans”. Podobnie jak wielu innych mieszkańców kamienicy ma dużo żalu, że nikt nie interesuje się ich problemami.
- Czujemy się tutaj, jakbyśmy byli mieszkańcami miasta drugiej kategorii. Nie waham się tego powiedzieć: jesteśmy traktowani jak patologia – podsumowuje Piotr.
Z pytaniami o los osób zamieszkujących kamienicę przy ulicy Ołówkowej zwróciłem się do urzędu miasta w Pruszkowie.
- Zdajemy sobie sprawę z warunków panujących w tym budynku i chcemy to zmienić. Trzeba tu jednak pamiętać, że takie działania to proces. Zgodnie z uchwałą z sierpnia o „Strategii Rozwoju Miasta Pruszkowa na lata 2021-2030”, kamienica będzie przeznaczona do rozbiórki. Jej remont byłby nieopłacalny. Trudno mi podać dokładny termin, ostateczna granica to rok 2030, jednak chcemy wykonać prace jak najszybciej. W pierwszej kolejności, kiedy będą zwalniać się miejsca innych budynkach komunalnych, zaczniemy umieszczać tam osoby z Ołówkowej. Tak jak zrobiliśmy w sprawie bloków przy ulicy Obrońców Pokoju. Następnie, po wyburzeniu, w tym miejscy, dzięki współpracy ze starostwem, wybudujemy nowy budynek na większej działce — powiedział mi Andrzej Guzik, Naczelnik Wydziału Geodezji, Mienia i Estetyki Miasta.
Historia Piotra jest jedną z wielu wśród osób zamieszkujących kamienicę przy ulicy Ołówkowej. Warunki mieszkalne w budynku pokazują, że w niektórych miejscach czas się zatrzymał. Możemy jedynie liczyć, że takie obiekty jak najszybciej znikną z mapy Pruszkowa, a ich mieszkańcy trafią do lokali, w których będą mogli żyć godnie. Przestaną czuć się jak osoby gorsze i niechciane w mieście.
Napisz komentarz
Komentarze