Walka, emocje i dramaturgia – tak w skrócie można podsumować starcie Znicza Pruszków z Miedzią Legnica. Kibice zgromadzeni na stadionie nie mogli narzekać na brak wrażeń, a piłkarze obu drużyn zadbali o to, by napięcie nie opadło nawet na chwilę.

Bezbłędna gra gospodarzy
Pierwsze minuty to wyrównana gra, choć już w 12. minucie blisko szczęścia był Radosław Majewski. Jego kąśliwe uderzenie z rzutu wolnego niemal zmyliło bramkarza gości, ale futbolówka ostatecznie zatrzymała się na bocznej siatce. Pięć minut później były reprezentant Polski ponownie przypomniał o sobie – zwiódł obrońców i huknął z ostrego kąta. Kibice wstrzymali oddech, ale Jakub Wrąbel pokazał klasę i uratował swoją drużynę.
Oko za oko, ząb za ząb
Kiedy wydawało się, że mecz wciąż czeka na swoje przełomowe wydarzenie, w 32. minucie Majewski posłał genialne prostopadłe podanie do Dominika Sokoła, a ten został zatrzymany w polu karnym w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości – rzut karny! Na stadionie zapadła chwila ciszy, gdy do jedenastki podszedł Michał Borecki. Chwila skupienia, gwizdek arbitra, strzał… i piłka ląduje w siatce. Znicz obejmuje prowadzenie, a Borecki cieszy się z debiutanckiej bramki w barwach Znicza. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo. Miedź błyskawicznie odpowiedziała – trzy minuty później Kamil Antonik popisał się znakomitym uderzeniem z szesnastu metrów, kompletnie zaskakując Misztala.

Emocje do samego końca
Po przerwie Znicz wrócił na murawę z jeszcze większą determinacją. W 53. minucie ponownie błysnął Majewski – precyzyjne podanie do Moskwika, szybkie dośrodkowanie i… Krystian Tabara nie myli się z bliska! Wrąbel bezradnie rozkłada ręce, a gospodarze znów są na prowadzeniu. Miedź rzuciła się do ataku, próbując znaleźć wyrównanie, ale defensywa Znicza stanęła na wysokości zadania. Największe emocje czekały nas w samej końcówce – w szóstej minucie doliczonego czasu gry Kamil Drygas miał piłkę na nodze i mógł zmienić wynik meczu. Jego uderzenie zmierzało do siatki, lecz jeden z defensorów Znicza w ostatniej chwili wybił futbolówkę z linii bramkowej. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie, a Znicz mógł świętować drugie zwycięstwo z rzędu.
Napisz komentarz
Komentarze