Czy lubi pani takie malownicze miasteczka jak Podkowa Leśna?
Oczywiście! Sama mieszkam od lat w takim miasteczku, ale także w Warszawie, którą bardzo lubię, bo jest energetyczna, ruchliwa, dość ładna. Dla mnie duże miasta są jak powieści, można je długo czytać. A miasteczka są jak wiersze, przespacerujesz je całe wiele razy. Wzdłuż i wszerz. Będziesz zaglądać w zaułki, zwiedzisz rynek i uliczki. Wszystko ma tam znaczenie.
Katarzyna Miller to psychoterapeutka i autorka książek psychologicznych. Dlaczego także poetka i autorka piosenek?
Wiersze i piosenki przychodzą do mnie same i się dopominają, by je zapisać. Pierwsze pojawiły się już, kiedy studiowałam psychologie, i były dla mnie dowodem na to, że jestem w kontakcie ze sobą, ze swoją podświadomością. Dzięki nim też ten kontakt był pełniejszy, bo bez nich tak dobrze bym siebie nie poznała.
Czyli poezja i psychoterapia mają coś wspólnego?
Mają wiele wspólnego! Wymagają otwartości, wrażliwości i artystycznego podejścia do życia. Czasami mówię jakiś swój wierszyk pacjentce, aby ją poruszyć czy obudzić. Czasem też na grupach, które prowadzę, rodzi się coś niezwykłego nieuchwytnego, taka chwila poezji, czyli prawdy o nas.
To, czym jest poezja dla pani?
Niestereotypowym sposobem rozmowy ze sobą i z innymi ludźmi. Zapisem tego, co mnie porusza i obchodzi. Ważne także, aby ten sposób był oryginalny. Mój nowy tomik, który właśnie się drukuje, nosi tytuł „Krople” i opowiada o codziennych drgnięciach serca i umysłu, o wrażeniach. Te wiersze dlatego właśnie mają krótkie formy. Spadają jak krople deszczu, jak krople z kranu czy jak krople rosy. Mogą być ważne i mniej ważne to zależy od tego, co dla nas znaczą.
Czy krople to także łzy?
Mogą być i łzy, choć jestem osobą raczej radosną, umiem dostrzec w życiu kolory, smaki i nastroje. Dzięki temu jest ono ciekawsze.
Napisz komentarz
Komentarze