Reklama

Ofiary nowego wiaduktu: emerytki straciły ziemię i ogrodzenie, a odszkodowania nie widać

Dwie emerytki - Pani Hanna i jej mama Marianna, straciły w wyniku przebudowy drogi część działki i ogrodzenia. Od miesięcy czekają na odszkodowanie. Tymczasem deklarowana kwota zadośćuczynienia stale maleje.
Ofiary nowego wiaduktu: emerytki straciły ziemię i ogrodzenie, a odszkodowania nie widać
Pani Hanna i jej mama Marianna

Pod koniec zeszłego roku udało się otworzyć nowy wiadukt łączący dwa miasta. Połączenie powstało na wysokości ul. Grunwaldzkiej w Piastowie i Bohaterów Warszawy w Pruszkowie. Most udrożnił komunikację i odciążył inne trasy. Sama konstrukcja wiaduktu została doceniona. Projekt otrzymał nagrodę główną w kategorii „Zrealizowany obiekt o rozpiętości poniżej 70 m” w XVI edycji konkursu im. Maksymiliana Wolffa. Jednak nie wszyscy są zadowoleni z prac nad nowym połączeniem. Jak się okazuje, budowa wiązała się z ludzkim dramatem i nieszczęściem.

Niedaleko nowopowstałego wiaduktu mieszkają dwie wdowy, emerytka Hanna i jej mama Marianna, która w tym roku skończyła 89 lat. U obu kobiet budowa wywołuje przykre wspomnienia. A ich problemy, mimo minionych miesięcy, wciąż nie są rozwiązane.  

O wywłaszczeniu dowiedziały się z pisma

Okazało się, że na przeszkodzie prac nad dojazdem do wiaduktu od strony Piastowa stoi działka dwóch seniorek. Część gruntu, należącego do wdów, musiała zostać im zabrana. Niestety, dotyczyło to obszaru, gdzie znajdowała się furtka i fragment ogrodzenia.

- Dowiedziałyśmy się o sprawie z pisma, w którym przekazano nam, że zmieniono sposób naliczenia podatku od naszej nieruchomości. To dlatego, że część działki została nam wywłaszczona. Byłyśmy w szoku – powiedziała mi pani Hanna.

Kobiety nie chciały się zgodzić z tym postanowieniem. Próbowały odwołać się od decyzji. Pisały do gminy, powiatu, a nawet rządu. Nieskutecznie. Ustawa, która weszła w życie w 2024 roku i potocznie została nazwana „specustawą drogową”, nie daje wielu możliwości właścicielom ziemi. Decyzje samorządów zazwyczaj są nieodwołalne.

Podczas prac wykonawca zdemontował dwa murowane słupki, które tworzyły śmietnik, część ogrodzenia oraz furtkę.

- Serce nam się krajało, kiedy rozbierano ogrodzenie. Wykopano również nasze dwa duże krzaki, tuje. Ten fragment ogrodzenia zabezpieczono prowizorycznie siatką. Ale w tej chwili nie mamy furtki. Musimy wchodzić do siebie przez ciężką bramę. Ja jeszcze daję radę, ale dla mamy to prawdziwe wyzwanie – wytłumaczyła pani Hanna.

Tak ogrodzenie wyglądało przed rozbiórką

Kolejne problemy z odszkodowaniem

Dla emerytek utrata ogrodzenia i zielonych nasadzeń ze swojej działki było bolesne, jednak rozumiały, że jest to cena rozwoju miasta. To, co je pocieszało, to odszkodowanie, które miały dostać za poniesione straty. Tutaj jednak pojawił się problem.

Rzeczoznawca, działając na zlecenie starosty pruszkowskiego, w pierwszym operacie szacunkowym wyliczył, że miasto Piastów powinno wypłacić właścicielkom około 49 tysięcy złotych za wywłaszczony grunt, ogrodzenie i nasadzenia. Gmina nie zgodziła się z tą wyceną i zgłosiła to w trakcie postępowania.

- Po zapoznaniu się z tym kosztorysem, wystosowaliśmy pismo do starostwa, w którym zwróciliśmy uwagę, że naszym zdaniem uwzględnia ona fragmenty ogrodzenia, które nie znajdowały się w granicach wywłaszczonej działki. Stało się tak, zresztą to nie jedyny taki przypadek w mieście, że część ogrodzenia pań była postawiona nie w granicach ich działki. Płot był wysunięty w stronę drogi. To wynika z mapy podziałowej, którą sporządzał geodeta właśnie do celu wydania decyzji o wywłaszczeniu – wyjaśniła Dorota Surma z Wydziału Geodezji i Urbanistyki w Urzędzie Miasta. - Wato pamiętać, że mówimy tu o funduszach publicznych, więc wszystko musi się odbyć zgodnie z przepisami - dodała.

Prowizoryczne ogrodzenie

Oznacza to, że według planów wykreślonych przez geodetę na potrzeby powstania wiaduktu i przebudowy ul. Grunwaldzkiej, płot seniorek znajdował się poza ich działką, w pasie drogowym.

Ogrodzenie postawił ponad 15 lat temu mąż pani Marianny.

- Wcześniej była tu zwykła siatka. Zmniejszyliśmy jej granicę i postawiliśmy klinkierowe ogrodzenie. Część pieniędzy dołożyła córka, resztę mieliśmy odłożone. W tamtych czasach kosztowało nas to ponad 50 tysięcy złotych – wspomniała seniorka.

- Nagle okazało się, że nasza działka jest w pasie drogowym. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałyśmy, nikt nam o tym nie powiedział, aż do momentu wywłaszczenia – dodała pani Hanna.

Po interwencji urzędu miasta, sporządzony został drugi kosztorys. Tym razem szkody seniorek wyceniono na około 23 tysiące. Jednak z tą kwotą również nie zgodzili się przedstawiciele urzędu miasta.

Ogrodzenie zostało rozebrane

Bezsilne wobec biurokracji

- Niestety rzeczoznawca, opierając się na dokumentacji zdjęciowej przesłanej przez właścicielki i protokole sporządzonym przez wykonawcę drogi, uwzględnił elementy ogrodzenia, które jednak nie powinny w ogóle być brane pod uwagę. Jak mówiłam, płot nie znajdował się w całości w obszarze działki, która została wywłaszczona – powiedziała Dorota Surma.

Dlatego miasto odwołało się od decyzji powiatu pruszkowskiego do Marszałkowskiego Urzędu Wojewódzkiego. Obecnie zarówno przedstawiciele urzędu, jak i seniorki czekają na rozstrzygnięcie.

- Chcę zaznaczyć, że odszkodowanie na pewno zostanie wypłacone. Po prostu czekamy na decyzję – zapewnił burmistrz miasta, Tomasz Jankowski.

Z ogrodzenia wiele nie zostało

 

Ani furtki, ani pieniędzy

Dotychczasowy kosztorys zakładał, że za zabrany grunt miasto powinno zapłacić seniorkom niecałe 5 tysięcy złotych. Reszta kwoty z 23 tysięcy była wyliczona za zdemontowane ogrodzenie i rośliny. W nowej decyzji mogą one nie zostać wzięte pod uwagę. Wówczas panie dostaną pieniądze jedynie za straconą ziemię.

- Za pięć tysięcy trudno nam będzie postawić jakikolwiek fragment ogrodzenia z furtką, a już na pewno nie takie, jakie miałyśmy – zaznaczyła pani Hanna.

W tej chwili seniorki nie mają ani kawałka ogrodzenia z furtką, ani pieniędzy. Nie wiedzą również, kiedy sytuacja się zmieni, i jakie dostaną odszkodowanie.

Emerytki przyznają, że są już bardzo zmęczone. Zaczynają czuć się bezsilne wobec biurokracyjnej maszyny. Mają wrażenie, że zostały po prostu oszukane. Walka z systemem kosztowała je mnóstwo nerwów i stresu.

- My przez kilka miesięcy nie miałyśmy ochoty i siły na nic. Dopiero ostatnio udało nam się zmobilizować i zaczęłyśmy działać. Ale, szczególnie biorąc pod uwagę wiek mojej mamy, to nie jest czas, żeby zamartwiać się o to, czy uda nam się odzyskać stracone pieniądze, jak ogrodzimy działkę i czy w ogóle otrzymamy jakieś wsparcie od miasta – podsumowała pani Hanna.

Zobacz także:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!
 
Reklama